Maksymy św. Ignacego na wrzesień

1. Mężowie wielkiej cnoty, chociaż niewielkiej nauki, z wielką korzyścią do swoich przemawiają, i prędzej ich do poczciwości nakłonią, niżby to zdołali nawet nauczeńsi”.


Co innego jest wielomówność, a co innego dusz władczyni, wymowa. Mówiących jest wielu, ale niewielu władających duszami, bo wielu troszczy się o to, co należy mówić, a nie troszczy się o to, co należy czynić.

Słowa płyną, ale serca nie poruszają, jeśli z cnoty nie płyną. Kto chce innych do cnoty nakłonić, niech siebie pierwej nakłoni, inaczej bezskuteczną będzie mowa, hałasu narobi, ale dusz nie pociągnie.

Zabawne są wielu sądy! Tych najlepszymi nazywają kaznodziejami, którym na słowach nie zbywa, którzy się z wyszukaniem wyrażają, jak gdyby główną zaletą kaznodziei był poklask ludzi, nie dusz nawrócenie.

Prędzej świętością obyczajów poprawisz zepsute ludu obyczaje, niż gdybyś z tysiąca katedr o cnocie nauczał. Prędzej można powiedzieć, że natura błądzi, niż że lud od obyczajów swych przewodników odstępuje.


2. Jeśliśmy popędów naszych dobrze nie uśmierzyli, często wyrywają się nam słowa i czyny, całkiem odmienne od tego, z czym się jawnie oświadczamy; dopóty należy się surowo z nimi obchodzić, dopóki ich należycie nie ujarzmimy”.
 

Dopóty w więzach trzymać należy dzikie zwierzęta, dopóki się nie obłaskawią i groźnymi być przestaną; podobnie rygor niech uspokaja zwierzęce żądze, inaczej wielkie tobie i innym przyniosą szkody.

Dopóki żyjemy, dopóty nieprzyjaciół w sobie nosimy; uśpiony jest, nie zgaszony ogień, który się kryje pod popiołem, za przyłożeniem lnianych pakuł, płomieniem wybuchnie, i wyraźnie, jasno się ukaże.

Łatwo dziczeją zwierzęta, któreśmy mieli za oswojone, więcej jednak ufajmy im, niż wrodzonym żądzom naszym, bo te prędzej, nawet gdyśmy je mieli za obumarłe, do życia wracają i silniej szkodzą.

Kto nie chce rany, niech wciąż z bronią chodzi, niech się z nią nie rozłącza ani w nocy, ani we dnie, niech zawsze czuwa, bo i wrogowie groźnymi nam być nie przestaną, dopóki ich śmierć ostatecznie nie uspokoi w grobie.


3. „Pragnij, żeby cię wszyscy poznali, tak wewnętrznie, jak zewnętrznie”.
 

Jesteś na świecie dla pożytku drugich, kryć się nie należy, bo by to znaczyło chować światło pod korzec (Mt 5,15). Na co by się przydało złoto, gdyby na zawsze pozostało w swych kryjówkach górnych?

Ogień, gdziekolwiek jest, światłem i ciepłem się zdradza, chce służyć wszystkich, chętnie swe usługi ofiaruje. Podobnie i człowiek, na wzór Apostoła, gdziekolwiek się znajdzie, niech znać o sobie daje naprzód światłem przykładu, potem ciepłem świętej nauki (Tt 2,7).

Ci, co od drugich stronią, co się poznać nie dają, po większej części są synami ciemności (J 3,20); rzadko należą tacy do dobrych.

Słońce nie obawia się spojrzeń, owszem dzień stwarza, aby nań patrzano. Występuje na widownię i przedstawia się wszystkim. Patrzy nań każdy i widzi jakim jest. Nie kryj się, daj się poznać.


4. „Nie bądź dla wszystkich otwartym, ani zażyłym; ale się radź Ducha Świętego i uważaj, do kogo cię bardziej nakłania”.
 

Znany wszystkim być możesz, przyjazny dla niewielu, poufały z nikim. Powszednieje i łatwo idzie w pogardę, co się wciąż pod rękę nawija, codziennie. Z daleka nierównie większy szacunek.

Książkę po przeczytaniu odkłada się na stronę. Zawsze coś zachowaj, czego by się od ciebie mógł inny spodziewać, nie pozwól wyczerpywać się w zupełności. Niech zawsze coś będzie w ukryciu, aby do ciebie nęcić mogło.

Wyrocznie wydają się z ukrycia, większa wiara dla takich. Co się wszystkim nastręcza, co zawsze jest na podorędziu, to się zwykle mało ceni; obfitość cenę zmniejsza, a rzadkość podnosi.

Tak się z bliźnim jak z ogniem zachowaj, ani zbyt blisko, ani zbyt daleko stawaj; jeśli się za bardzo zbliżysz, to się spalisz; jeśli się za daleko odsuniesz, to zziębniesz, zdrętwiejesz. 


5. „Pozwól aby cię wszyscy mieli za głupiego, staraj się tylko, aby cię Bóg miał za mądrego”.
 

Inne są sądu boskie, a inne ludzkie, i to najczęściej wprost przeciwne! Ludzie z tego sądzą, co się pod oczy nawija; Bóg zaś patrzy na serce (1 Krl 16,7), i to wybiera, co się dla świata niewiele warte wydaje.

Niewiele na tym zależy, co o tobie ludzie myślą. Na ich mowy i zdania tyle zważaj, ile na szmer komarów, albo ile niebo zważa na skrzeczenie żab w błocie, dla których w porządku swym żadnych zmian nie czyni.

Że błoto dla wieprza jest pożądańsze, niż róże; że brudy wieprz przenosi nad perły: nic a nic przez to nie ujmuje, perłom ani różom, zarówno wartości jednych jak piękności drugich nie zmniejsza. Nie co o tobie sądzi, ale kto sądzi, zważaj.

Taki, i tyle wart pozostaniesz, jakim i ile wartym wobec Boga jesteś. Stosownie do wyroku, jaki Bóg wyda, sprawa twoja albo się utrzyma albo upadnie. Gdy cię Bóg nie odrzuci, gdy co robisz pochwali, gdy sumienie nasz spokojne, to nie sobie nie rób, nawet z szyderstw całego świata.


6. „Najlepszy dowód posłuszeństwa, gdy rozkaz z ochotą przyjmujesz, gdy na naleganie lub powtórzenie nie czekasz, ale się zaraz do wypełnienia zabierasz”.
 

Niechętne słuchanie jest cechą leniwych i zwierząt, które bodźca potrzebują, i niewiele zrobią, jeśli ze słowami razów nie połączysz. Szlachetny umysł zabiera się do spełnienia danego rozkazu rączo.

Jak dwa razy daje, kto zaraz daje, tak dwa razy słucha, kto zaraz słucha, i podwójnej może się spodziewać nagrody. Jedną koronę włoży mu na skronie posłuszeństwo, a drugą rączość w jego spełnieniu.

Pomiędzy rączością i zwłoką w literach różnica niewielka, ale w rzeczy bardzo wielka; gdzie zwlekamy, tam ani dla rozkazującego, ani dla rozkazu miłości nie mamy. Miłość nie zna zwłoki – kto miłuje, ten bez trudności słucha.

Nie ciąży nam to, co chętnie niesiemy, upór tylko, sobie i drugim ciężki, sprawia przykrość. Rzeczy twarde, ważkie potrzebują silnego nacisku, większych wytężeń, aby się z miejsca ruszyły, położenie swoje zmieniły.


7. „Błędy jak najprędzej powinien usuwać zwierzchnik, aby swoim pobłażaniem nie upoważniał do nich, nie nadawał im mocy jakby prawa”.
 

Rośliny szkodliwe, wcześnie nie wyrwane, prędko się rozrastają, podobnie zło prędko się wzmaga; bezkarność, pobłażanie toruje mu drogę. Kto oszczędza winnego, ten szkodzi niewinnym, zarazie, którą mógłby usunąć, pozwala się szerzyć.

Siła przykładu w oddziaływaniu jest fatalną. Nawet tacy, którzy skądinąd nie są zbyt pochopni ku złemu, pobudzeni przykładem pogrążają się we wszelkiego rodzaju nieprawości. Gdzie nie ma rygoru, tam każdy sądzi, że mu wolno wszystko.

Nikt sam nie chce być złym, towarzysza szuka; ażeby go znalazł i to niejednego, nie potrzeba zachęty, wystarczy przykład; jeśli nadto patrzący zobaczy, że złe uchodzi bezkarnie, to to go dzielniej niż jaka zachęta pobudzi do naśladowania.

Wśród obcych łatwiej się znajdzie doradca, niż przestrzegacz; z przestrogą zwykle się zwracamy do ukochanych, zachętę rozciągamy i do nieprzyjaciół. Drogich nam strofujemy, bo miłość jaką dla nich mamy, nie pozwala nam widzieć w nich wad. Radzi byśmy, aby jednej chwili, i to całkiem się ich pozbyli.