Maksymy św. Ignacego Loyoli na listopad

1. „Nie ogrom nauki, ale jej zamiłowanie zwykle zaspokaja pragnienie duszy naszej”.

Mniemanie nie usuwa choroby, wyobraźnia nie zaspokaja głodu; podobnie i samo zgłębianie rzeczy duchownych nie czyni człowieka pobożnym, jeśli mu zbywa na rzeczy głównej, która zależy na poruszeniu woli, na skrusze serca.
Samo zgłębianie jest pracą, ale bez pożytku; siebie się wiele a zbiera mało, bo serce, które o pożytku stanowi, nie bierze udziału: poznawać prawdę, nie jest to ją wykonywać.
Żaden z ludzi nad szatana nie jest mędrszy: on wie o wszystkim, najskrytsze tajemnice nie są mu obce, prawdy wiary i w ogóle i każdą z osobna zna dokładnie, a pomimo to w złym trwa uporze. Patrz, ile poznanie pomaga do świętości!
Zamiłowanie do rzeczy Bożych ani w szkole nie nabywamy, ani z ksiąg nie czerpiemy, żaden ze sposobów ludzkich nie nauczy nas tego. Jeden Duch Święty jest serc kierownikiem, świętych uczuć mistrzem. On was nauczy wszystkiego (J 16,13).

2. „Jeśli reguły i umiarkowania nie ma, dobre w złe przechodzi, a cnota w występek”.

Nie ma rzeczy tak świętej, która by przez złe użycie nie stała się nadużyciem. Wszystkie stworzenia według myśli Stwórcy dobre są; widział Bóg wszystkie rzeczy, które uczynił, i były bardzo dobre (Rdz 1,31): użycie jednak nasze, ileż razy złym je czyni!
Złym w działaniu doradcą jest natury popęd, gorszym zastarzały zwyczaj, najgorszym naszej duszy nieprzyjaciel, szatan: kto pod wpływem tych doradców działa, temu nawet lekarstwa zamieniają się w truciznę.
Dla Boga nie tylko niemiłym, ale owszem wstrętnym jest to wszystko, co z popędu lub namiętności pochodzi; chce żebyśmy się we wszystkim kierowali rozsądkiem, żebyśmy o każdej rzeczy wyrokowali po dobrym namyśle. O tyle człowiek nie jest zwierzęciem, o ile rządzi się rozumem.
Bez reguły nic się dobrze zrobić nie może, należy ją stosować do wszystkich czynności naszych; o ile te od niej odstępują, o tyle na wartości tracą. Budowle nieprawidłowo stawiane, wkrótce się rozpadają, zamiast pięknego gmachu, niekształtną masę gruzów przedstawiają.

3. „Bardzo często zły duch sprawia, że czas na rozmyślanie lub modlitwę przeznaczony skracamy”.

Czego się najbardziej lęka piekło, na to się najbardziej sroży; ponieważ doświadczenie nauczyło, że wszelka przeciw niemu broń najlepiej się ostrzy w modlitwie, przeto wszystkich sprężyn używa, ażeby ją przynajmniej skrócić, jeśli zupełnie znieść nie może.
Ofiary obcięte Bogu się nie podobają. Nie należy tego wykradać co jest dla Boga, ani zabierać coś z ołtarza. O chwilach sobie należnych Bóg wie dobrze, gdy której jemu nie poświęcimy; bezkarnie nam nie puści.
Powodzenie spraw od Boga zależy, bez jego pomocy wysiłki nasze daremne. Jeśli poświęcisz na inne zajęcia czas, który był przeznaczony na modlitwę, jakiegoż pożytku spodziewać się możesz? Bóg nie wesprze działającego przeciw sobie. Wszystko ma swój czas (Ekkl. 3,1).
Wiele na tym zależy, w jakim czasie ogrodnik sieje, w jakim drzewa podcina, nie każdy czas na tę czynność jest odpowiedni; pracować, gdy należało się modlić, nie znaczy to korzystać. W pewnych chwilach Bóg łaski daje, do pewnych chwil je przywiązał; nie powrócą, gdy o tych chwilach zapomnimy, gdy się względem tych chwil opieszale zachowamy, gdy im naszą wolą nie odpowiemy!

4. „Tym większy każdy w życiu duchownym postęp uczyni, im się bardziej od przyjaciół, znajomych odsunie, i od wszelkiej o rzeczy ziemskie troski”.

Nie ma węzła silniejszego nad krew, wszelki inny łatwiej rozwiążesz; ten tak krępuje, że prawie nic nad ziemię wzlecieć nie pozwala. Jeśli całkiem cnoty nie zabrania, to jej przeszkadza; jeśli nie gasi zapału, to go zmniejsza. 
Ciało i krew nie objawią tych rzeczy, które są Jezusa Chrystusa (Mt 16,17), nieprzyjaciółmi człowieka domownicy jego; skrytymi wrogami są ci, których rady mają na względzie siebie, nie Boga; przy wyborze lub działaniu, najgorsi to doradcy.
Chrystus rozpoczynając sprawę ludzkiego okupu rozstał się z matką tak świętą i tak drogą, a ty na łonie matki chcesz być Prorokiem lub Apostołem? Natury to podszept, nie łaski.
Bóg chce, żebyśmy go całym sercem miłowali, jeśli je dzielimy, oczekiwaniu jego nie odpowiadamy. Bo mniej Boga miłuje, kto coś poza Nim miłuje.

5. „Gdy idzie o przełożonego, nie należy zwracać uwagi na to, czy on jest największy, średni, czy najmniejszy; bo takie rozróżnianie źle wpływa na posłuszeństwo, osłabia je”.

Jedno oko powinno mieć posłuszeństwo, zawsze się nim ku Bogu zwracać, na inne rzeczy nie patrzeć. Jeśli się to oko od Boga ku innym rzeczom zwróci, już nie ma posłuszeństwa, ani cnoty, ale tylko schlebianie lub polityka.
Poseł, który ci Pańskie rozkazy przynosi, mały jest czy wielki, nic na tym nie zależy, bo nie na niego, ale na rozkazy, które on ci oznajmił, masz zwracać swą uwagę. Jakiemu Panu służysz? 
Każdy przełożony jest jak podwładny, ani lepszy ani gorszy od niego nie jest, obaj zarówno dobrzy i zarówno drodzy, bo podwładny nikomu, tylko Bogu, zawsze i we wszystkim podlega, innych jako posłów uważa, którzy przynoszą mu rozkazy Najwyższego Króla.
Przełożony boskiej woli jest tłumaczem, gdy go słuchamy, jesteśmy godni nagrody, gdy nie słuchamy, zasługujemy na karę; reszta nie idzie w rachubę, nie powinna zajmować podwładnego, nie powinna go do siebie pociągać lub od siebie odstręczać – ma się względem niej zachować obojętnie.

6. „Im się kto bardziej zbliża do Boga, tym się lepiej usposabia na przyjęcie darów Boskiej dobroci”.

Kto bliżej światła, temu jaśniej; kto bliżej ognia, temu cieplej: podobnie, kto się ściślej łączy z nieskończoną świętością, temu się więcej dostaje świętości. Jak stworzenie tak Stwórca odpowiednio do naszego zachowania się działa.
Ten tylko do Boga się zbliża, kto się od ziemi oddala; kto chciałby do ziemi i do Boga lgnąć, tego wysiłki daremne. Jednym trzeba się zadawalniać. Gdy wzgardzisz pociechami ziemskimi, otrzymasz niebieskie.
Nie na próżno się nam Chrystus oddał, żąda i od nas ofiary; człowiekiem się stał, aby się człowiek z przywiązania do wszystkiego wyzuł; uprzedził, abyśmy w jego ślady wstępowali; i to jest jedyna droga, która prowadzi do cnoty. I do ciebie mówi: przyjdź i pójdź za mną (Mt 9,9).
Stroń od mistrzów łechcących uszy, ten słowa żywota wiecznego ma; jeśli za jego nauką pójdziemy, wiedzę wszystkich ludzi i świętych posiądziemy. Przybliżcie się do Niego, a oświeci was.

7. „Każdy chrześcijanin, przyciemne nieco zdanie drugiego, winien raczej na dobrą, niż na złą stronę tłumaczyć”.

Wszystko, co by pszczółka w miód obróciła, pająk zamienia w truciznę, nie z winy rzeczy, ale z winy swej natury: gdy żołądek nie trawi, gdy to co spożywasz, w żółć się obraca, znak to niewątpliwy, żeś chory.
Jeśli można rozgrzeszyć tego, którego przed twój trybunał powołujesz, czemuż go winnym nazywasz? – niesprawiedliwość to owszem tyrania jest. Jeśli występek nie jest widoczny, nikogo nie należy potępiać. Gdy nie jesteś pewny, gdy wątpisz, to rozgrzesz, niewinnym uznaj.
Jak dla twoich mów i czynów chciałbyś mieć łaskawych tłumaczy, dla twoich myśli wyrozumiałych sędziów; tak bądź łaskawym i wyrozumiałym dla drugich, abyś w odwecie nie dostał zanadto surowych. Jaką miarą mierzysz, taką ci odmierzą (Mt 7,2).
Nawet to, co się złem wydaje, należy wymawiać, gdyż oko często zawodzi, ucho częściej, a podejrzliwość najczęściej. Nie ma nic nad nią zjadliwszego, a jednej chwili z muchy może zrobić słonia.

8. „Ile razy cudzą wadę wyjawiamy, tyle razy wadę naszą własną pokazujemy”.

Jak wstręt budzą ci, których ciało ranami jest okryte, a w ranach robaki się znajdują; tak wstrętem przejmować powinni ci, którzy się w wykrywaniu cudzych wad lubują: ranami bowiem duszy są wady.
Niebo, ziemia i całe stworzenie, jakże ci obfitej do mówienia dostarczają materii! Czemu się w niej nie lubujesz? Czemu przeciwnie, wtedy jesteś najwymowniejszy, gdy cudze obyczaje roztrząsasz?
Osłaniać raczej należy, niż wyjawiać brudy; kto się ich dotyka i sam się brudzi. Dokucza woń, gdy poruszają ustępy. Na cóż się przyda dawną odnawiać bliznę, chyba że dla sprawienia nowego bólu bratu?
Nie tylko mówienie, ale i słuchanie o cudzych wadach jest występnym, bo gdyby nie było chętnych słuchaczy, miej by było i tych, co je rozpowiadają. Osłoń uszy twoje cierniem.

9. „Jeśli kto wybrał co nieprzezornie, i jeśli tego nie można odmienić, winien, jak tylko swój błąd spostrzeże, nagradzać to poczciwością życia i dobrymi czynami”.

Ach! Ileż razy żałują ludzie swego postępku, ale ci, którzy nie zastanowiwszy się poszli jedynie za ślepym popędem. Zabierać się do rzeczy wielkich bez rozwagi, to tyle znaczy jak by z zamkniętymi oczyma rzucić się w przepaść.
Jeśli nie możesz zmienić tego, coś wybrał, możesz poprawić. Pójdź do głowy po rozum, stań się z konieczności cnotliwym, i poprzednią nieroztropność złagodź obecnym wzięciem rzeczy na uwagę. Jeśli tego, coś zrobił, nie można odrobić, to przynajmniej nadal tak nie rób.
Nawet w rzeczach źle wybranych jest jeszcze miejsce na pociechę, Boska Opatrzność tak zrządziła, abyśmy się z jednego błędu uczyli unikać innych. Drogo w ten sposób, ale nie bez pewnego zysku nabywa się roztropność.
Nawet zły wybór, jeśli go zręcznie użyć umiemy, dobre owoce wyda. Przykrość, mozoły, jeśli są nieuniknione, niech idą na zadośćuczynienie za zbrodnie, na poprawę obyczajów, na pomnożenie zasługi. Tak z cierni cierpliwość pozbiera róże.

10. „Skromność, za samym na nią wejrzeniem, niech każdemu będzie pobudką do dobrego”.

Jak na słońce, tak na człowieka cnotliwego oczy wielu się zwracają, ukryć się nie może, chociażby chciał, nawet za zasłoną; jak na słońce za chmurą, tak na niego zważają. A więc, niech tak postępuje, aby był dla patrzących zbudowaniem.
Mówcy nimi lepsi są od władających mową, ci ustami, tamci ręką przemawiają, dlatego łatwiej do naśladowania skłaniają; kto jest blisko ognia, temu jasno i ciepło; kto przystaje z dobrym, ten się niech staje lepszym.
Chrystusa dobrą wonią bądź; kto na ciebie patrzy, niech się cnoty od ciebie uczy. Tak dawać, to znaczy nic nie tracić; drugiego bogacisz, a sam nie ubożejesz. Ty nic nie dajesz, a on wiele otrzymuje. Samym patrzeniem na skarb staje się bogaty.
Bazyliszek nawet wzrokiem truciznę wsącza; ty wzrokiem wsączaj naukę; milczeniem poskramiaj gadatliwość, powagą – lekkość, skromnością – rozwiązłość, łagodnością – gniewliwość.

11. „Czyniący wybór, winien się badać, czy przywiązanie jakie ma do tej lub owej rzeczy, jedynie ze względu na Boga i z miłości Boga wypływa”.

To głównie miej na uwadze, o to się troszcz, abyś dobrze i dobre rzeczy wybierał. Błąd wyboru nigdy nie jest sam jeden, ciągnie za sobą wiele innych; teraz zważaj na źródło błędów; potem będzie za późno, nie zdołasz go zatamować.
Trudną rzeczą jest wybór, wiele należy rozważać, więcej przewidywać, a najwięcej się lękać, w tych zwłaszcza wypadkach, w których wybór, jaki czynimy, znosi wolność, w których trudności, jakie napotkamy, nie można zmienić, chyba ze śmiercią.
Złym doradcą wyboru jest przywiązanie, jeśli je z miłością własną powołamy do rady, ślepy ślepego poprowadzi i obydwa w dół wpadną (Mt 15,14), z którego nie tak łatwo, a może i wcale wydobyć się nie będą mogli.
Opieranie się na sobie samym jest za słabe, powody, na których się opiera twój wybór, niech będą silne i wieczne, na takich tylko bezpiecznie się stoi, inne się usuwają za lada wiatrem. Boża wola niech będzie dla ciebie gruntem, na którym fundament połóż i budować zacznij.


12. „Jest to własność Boga i każdego dobrego Anioła wlewać w duszę prawdziwą radość duchową”.

W mętnej wodzie lubi szatan ryby łowić, myśl zaciemnia, wolę ubezwładnia, do melancholii przywodzi człowieka, aby tak udręczonego skłonił do gonienia za tymi uciechami, które się Bogu nie podobają i ducha gaszą.
Umysł zmącony nie jest zdatny do wypełnienia swojego obowiązku i nikt się tak nie błąka, jak ten, który zostaje w ciemności. Gdy smutek twój umysł nawiedzi, nie czyń żadnego postanowienia, czekaj pogody, abyś rzecz lepiej rozróżnił.
Pokój ducha i pokój myśli jest wskazówką, że łaska Boża w nas przebywa, jest pewnym przedsmakiem nieba; jak nawzajem zamieszanie, niespokojność jest cechą przewrotnego ducha, pewnym uobecnieniem piekła.
Niewolnicy szatana mają czego się smucić, dla synów Bożych przyczyny do tego smutku nie ma. Powiedzcie sprawiedliwemu, że dobrze (Iz 3,10). Źródłem radości i smutku jest jedno i toż samo sumienie własne: radości – dobre, smutku – złe.

13. „Skrupuł przez pewien czas, zwłaszcza gdyśmy się niedawno zabrali do lepszego życia, niemałą jest pomocą dla duszy, poświęcającej się sprawom duchowym”.

Kto nigdy nie wątpi, nigdy do prawdziwego rzeczy poznania nie przychodzi; podobnie, kto w rzeczach duszy dotyczących zachowuje się ozięble, nigdy sam siebie dobrze nie pozna.
Delikatne sumienie jest na kształt oka; poczuje najlżejszy włos, najdrobniejszy pyłek, i dopóty się niepokoi, dopóki nie usunie tej naleciałości; rzecz inna z sumieniem twardym, niewyrobionym: to nawet belki nie odczuwa (Mt 7,3).
Źle jest bardzo ze zdrowiem, gdy pomimo choroby żadnego bólu nie czujemy; chorzy, którym się wydaje, że są zdrowi, że mają się dobrze, należą do najniebezpieczniejszych. Oby dusze wielu w podobny letarg nie wpadały!
Jakże pilnie rzeczy doczesnych prowadzą się rachunki! Jak dokładnie porównywają się zyski i szkody; wszystko pomału, z rozwagą się rozbiera, dokładnie ocenia, i albo zadowolenie albo smutek wywołuje, stosownie do tego, czy pomyślnie czy niepomyślnie poszło. Sama tylko dusza w wielkim jest zaniedbaniu, ani czasu, ani ochoty nie mamy, abyśmy się nią zajęli. 

14. Jak jest rzeczą niedobrą publicznie wobec ludu wytykać wady zwierzchności, tak z drugiej strony jest obowiązkiem upominać prywatnie tych, którzy złemu zaradzić mogą, jeśli zechcą”.

Lud w ogóle sam przez się ku złemu się przechyla i na zwierzchność nie bardzo chętnym okiem patrzy: nie podsycaj ognia swą mową, jeśli nie chcesz, aby stąd wielki wybuchnął pożar.
Kto wyżej stoi, ten dalej widzi, gdybyś ty był w położeniu podobnym, pewnie byś inaczej sądził. Tobie się dostała chwała słuchania, nie sądzenia. O wymierzaniu kary publicznie nie myśl, bo władzy do tego nie masz.
Publiczne wielkich drażnienie nikomu nie przynosi pożytku: nie przynosi zwierzchności, gdyż ta słusznie się na to oburza; nie przynosi ludowi, gdyż ten do zwierzchności, którą powinien miłować, wstrętu nabiera; nie przynosi drażniącemu, gdyż ten w pogardę idzie.
Wszelka władza jest od Pana, kto się jej sprzeciwia, Panu się sprzeciwia (Rz 18,1). Dla wypróbowania naszej wiary, Bóg chciał, aby ludzie nami rządzili, abyśmy podobnie jak poza chmurami słońce, tak poza błędami, a raczej pomimo błędów, we władzy uznali Boga.

15. „Z Kościołem katolickim tak powinniśmy trzymać, aby nawet to, co się nam wydaje białe, uznaliśmy za czarne, jeśli Kościół zawyrokuje, że jest czarne”.

Rozum winien ulegać wierze, tajemnic on nie zgłębi, bo gdyby zgłębił, nie byłaby to już wiara, ale wiedza. Za głębokie to morze, abyś się o własnych siłach sam na nie puszczał, chyba że zginąć gwałtem pragniesz.
Jedynie łódź Piotrowa od zatonięcia cię ochrania; na tyle nawałności się wystawiasz, ilu obcym opiniom hołdujesz, miej się na baczności i trzymaj tej opoki, przeciw której bramy piekielne nie przemogą (Mt 16,18).
Mądrość i ludzkie rozumowanie zawodzą; kto się na nich opiera, sową jest, wśród białego dnia utyka. Jaśniej w alegorii, niż przy słabej własnego rozumu pochodni, ukazują się wiary tajemnice.
Wiara jest darem i światłem Boga; nie natury, nie wiedzy, nie ludzi. Kto za tym światłem nie postępuje, ten pry słabym światełku własnym w błędy się pogrąża.

16. „Im dokładniej przełożeni swych podwładnych usposobienie poznają, tym lepiej im pomagać będą mogli”.

Niezgłębionym jest serce ludzkie, narzędzia, którymi byś je zbadał, nie ma, zawsze tajemnicze, dopóki samo się nie otworzy; pod tak szczególnym zamkiem zostaje, że przystęp do niego ten tylko znajdzie, komu ono samo dozwoli.
Można człowieka pomimo jego woli zmusić do pracy, skazać na męki, na śmierć, ale nie można go żadną siłą, ani żadną maszyną, bez jego woli, zmusić do wydania tajemnic serca.
Bez poznania zaś człowieka wewnętrznie, bez zbadania jego duszy, wszelki trud nad nim tak mało przynosi korzyści, jak mało lekarz zaradza chorobie, której nie zna.
Zewnętrzne znaki zawodzą, już to dlatego że się w nie przystraja nieraz obłuda; już dlatego, że jak suknia teatralna, bywają tylko na pewien czas przybierane; już dlatego że nawet ten sam znak może być wyrazem różnych usposobień. Tak para oznacza ogień i wodę.

17. „W stosunkach z ludźmi uprzejmość jest nader pożądana”.

Jak kwiaty, gdy słońce zabłyśnie, chętnie się otwierają, i kielichy, które z powodu posępnej nocy były postulały, rozszerzają; tak i człowiek za ujrzeniem twarzy pogodnej, za posłyszeniem głosu miłego, serca swego nie ścieśnia, ale owszem je rozszerza i za uprzejmość uprzejmością płaci.
Jest ludzkiego rodzaju nieprzyjacielem, kto się z ludzkości wyzuwa; niczym innym tylko nią jednamy sobie wszystkich, nie co innego tylko ona jest ogólnym kluczem do serc ludzkich; naprzód jak magnes wszystkich ku nam pociąga, potem do naśladowania zniewala.
Więcej kilkoma słowami zdziała uprzejmy, niż inny sto razy nawet powtórzonymi wymysłami. Cynik nikomu nie przepuści, ażeby go nie zadrasnął, ale też i sam staje się przedmiotem ogólnej nienawiści u wszystkich.
Wielkim natury darem jest uprzejmość, jeśli jej komu natura odmówiła, ten niech pracą usiłuje ją w sobie wyrobić. Nieraz rzeczy sztuczne przewyższały naturę. Uprzejmość wyrobiona o tyle jest wyższą od naturalnej, o ile sztuka od natury pewniejszą jest mistrzynią.

18. „Do jedności wiele się przyczynia dóbr doczesnych wzgarda; albowiem w ubieganiu się o nie, miłość własna, ów najzaciętszy wróg tej jedności, wiele błędów popełnia!”

Wszystkie wojny, jakie były dotąd na świecie, wywołało owo słowo zawzięte: moje i twoje, słowo, którego często inaczej rozstrzygnąć nie można, tylko kłótnią albo wojną; gdzie się to słowo odezwie, tam już po jedności, po zgodzie!
Równowagi spodziewać się nie można, dopóki jedną z szal ciężar ku ziemi ciągnie; następuje ona dopiero wtenczas, gdy obydwie szale są puste. Z jednością, zgodą, ma się rzecz podobnie. Łatwo się zawiązuje i łatwo utrzymuje, gdzie gonitwa za rzeczami doczesnymi ustała.
Pożary, zarówno publicznych jak i prywatnych wojen, nie pierwej ustaną, aż się drwa od ognia usuną, to jest, za ziemskimi rzeczami gonitwa; nieco bowiem innego, tylko ona materiału na te pożary dostarcza.
Gdy się Chrystus narodził, pokój w owym miejscu był, bo złożony w żłóbku Zbawca żadnych dostatków od świata nie pragnął. Ale skoro Herodowi Mędrcy napomknęli o tytule królewskim, wkradł się zaraz niepokój, rzeź niewiniątek zakłóciła ciszę. Tyle ich zginęło!

19. „W czasie pokusy należy się pokrzepiać myślą rychłej pociechy, bo w ten sposób powoli się pokonują udręczenia ze smutku płynące”.

Nie jest to tylko natury własnością, że po dniu następuje noc, po radości smutek, ale i łaski: gdyby nie było słoty, nie umielibyśmy ocenić pogody.
Utrapienia zsyła Pan Bóg, już to abyśmy się w znoszeniu i takiego losu zaprawili, już abyśmy się podczas ustawicznego pokoju, zbytnio nie wynosili; już, a to najpewniej, abyśmy się nauczyli, skąd pomocy oczekiwać i kogo o nią prosić mamy.
Nawet pomimo bałwanów przypływa się do brzegu. Dusza miłująca Boga tę ma pociechę, że zarówno w smutku jak radości może lgnąć do Boga, łączyć się z Bogiem. I nic nie ma, co by się jej nie podobać mogło, jeśli wie, że to z ręki Ojca pochodzi.
Kto by utrapienia duszy chciał nagradzać uciechami ciała, ten by tak samo postępował jak ów, który by członków osłabienia chciał leczyć trucizną, chorobę – śmiercią. Szatan w takich razach najwięcej korzysta, dusze, jak ryby w mętnej wodzie na swą wędkę łowi.

20. „Przełożony winien bardzo na to zważać, aby przez miłość jaką szczególną, nie szkodził ogólnej”.

Zwierzchnik dla swoich jest osobą niezmiernie ważną, na niego oglądają się wszyscy, dopóki on dla każdego jest z równym uczuciem, dopóki nie opuszcza środka; jeśli się na prawo albo na lewo przechyli, zaraz koło błędne tworzy, nieład wprowadza.
Współzawodnictwo, zazdrość, niesnaski, nie tak podwładnych, jak zwierzchnika są wadami; gdyby on nie żywił jakiej szczególnej miłości ku niektórym, nie byłoby tych wad, bo nie byłoby do nich powodu. Żaden z podwładnych nie miałby drugiemu czego zazdrościć, gdyby przełożony dla wszystkich był jednakowy.
W pośrodku uczniów stanął Chrystus, gdy rzekł: Pokój was (J 20,19). W zgromadzeniu nie będzie pokoju, jeśli przełożony nie jest jakby punktem środkowym dla wszystkich, jeśli ku wszystkim nie żywi jednego usposobienia, o wszystkich nie ma jednaj pieczy.
Cóż to jest przełożony? Oto nic innego tylko wspólnych podwładnych pracą, albo wspólnym posłuszeństwem najęty sługa. Wypada zatem, aby ten, który jednakowej od wszystkich zapłaty wymaga, jednakowo dla wszystkich był usposobiony i jednakową na wszystkich rozciągał pieczę.

21. „Pobyt na ziemi jest strasznym trudem, jeśli częściej na ziemi i z sobą samym przebywasz, niż w niebie i z Bogiem przez miłość”.

Najmniejszy stopień Bożej łaski winien być dla ciebie droższym, niż skarby całego świata; bo chociażbyś wszystkie skarby posiadł te cię szczęśliwym nie uczynią; łaska przeciwnie, uczyni cię Synem Bożym i dziedzicem nieba.
Jak łatwo, jak wielkie otrzymujemy zyski, za bagatelkę nabywamy nieskończoność; politowania godni jesteśmy, jeśli innych towarów szukamy; patrzmy: oto łaska Boża przed nami, i bez złota i bez srebra się nabywa. Od miłości nikt się wymawiać nie powinien. Ani ciężką, ani trudną nie jest.
Czemu błądzą myśli nasze po bezdrożach! Kopiemy sobie cysterny rozwalone, które nie mogą zatrzymać wody (Jer 2,13), kiedy w jednym wszystko razem mamy, kiedy i na pewno go znaleźć możemy i bezpiecznie posiadać. Nikt nam go nie zabierze, jeśli sami nie zechcemy.
Nie już chciwy, ale nienasycony jest, komu Bóg nie wystarcza, Bóg, w którym jest wszystko, bez którego niczym jest wszystko. O tyle tylko każda rzecz jest dobrą, o ile zaczerpnie tej dobroci z dobra nieskończonego. W górę serca!

22. „W czasie smutku zły duch ma wielki wpływ na człowieka; pod jego wpływem nic się nigdy dobrego nie zrobi”.

Po ciemku niebezpiecznie jest iść, zwłaszcza gdy wybojów pełno, których albo wcale nie można, albo bardzo trudno wyminąć; najlepiej do dnia zaczekać, abyś dobrze mógł widzieć, jaką masz przed sobą drogę, nim się w nią wybierzesz.
W smutku zostawiamy nas samych sobie, dlatego dusz nieprzyjaciele bardzo się uzuchwalają. Baczności tu wielkiej potrzeba, dopóki nam z pomocą nie przybędzie Boża łaska, która i umysł oświeci i wolę zapali.
Smutek nic dobrego nie doradzi, bo umysł zaniepokojony nie jest zdolny do wypełniania swego obowiązku, idzie na oślep, nie gdzie rozum, ale gdzie ów niepokój wskazuje.
Jak podczas burzy na morzu zarzucają się kotwice, ściągają żagle, wstrzymuje z ciężarem okręt, dopóki pogoda nie zajaśnieje, tak nic nie należy o sprawach stanowić, dopóki umysł, sroższe niż morze gotujący burze, nie uspokoi się.

23. „Cechą jest prawdziwie roztropnego, na własną roztropność jak najmniej liczyć, zwłaszcza w rzeczach siebie dotyczących, w których ludziom przy niepokoju umysłowym dobrymi sędziami być trudno”.

Nikt sam sobie nie wystarcza. Gdy się rodzimy, obcej pomocy potrzebujemy, podobnie gdy umieramy: na samym wstępie do życia chciała natura, abyśmy wiedzieli, ile innym winniśmy.
Ten bezpieczniej rządzi innymi, kto ma pewną obawę rządzić sobą samym; kto zaś sobie i swej roztropności zbyt ufa, ten nie jest sposobny do rządzenia ani sobą, ani innymi. Sama Odwiecznego Ojca Mądrość wybrała sobie na ziemi przewodnika.
Nie ma większego błędu, nad mniemanie, że się błądzić nie może. Zapamiętali swych pomysłów obrońcy, zdobywszy się na cokolwiek, myślą że to jest Minerwa, podczas gdy to tylko sowa.
Niezawodnym takiej zarozumiałości skutkiem jest upadek, który Bóg dopuszcza dlatego, aby gdyśmy inaczej nie chcieli, od zbytniego w siebie ufania oduczyło nas nieszczęście własne. Szczęśliwy kto się oduczył przez nieszczęście obce.

24. „Zakonnik bardziej lękać się winien obawy ubóstwa, niż samego ubóstwa”.

Od ubogiego uboższym jest ten, kto nie chce być ubogim, bo jeśli ubogiemu wiele brakuje, to nie chcącemu ubóstwa brakuje wszystkiego. Jeśli ciężkim jest dla ciebie worek, w którym nic nie ma, czyż sądzisz, że będzie lżejszym, gdy się wieloma obciążysz?
O obietnicach Prawdy niechaj nikt nie wątpi: stokroć otrzymacie. Patrz, jak jest czczą obawa, nie lękaj się niedostatku: więcej jest tych rzeczy, które nas przerażają niż tych, które nam dokuczają. Cień przerażą dzieci, chociaż niczym złym nie jest.
W myśli częściej, niż w rzeczy samem chorujemy; tam się nieraz obawiamy, gdzie nie ma obawy; mniej potrzebujemy, niż pożądamy; zamyślamy o wzniesieniu gumien, o przygotowaniu zapasów na długie życia, nie pomnąc, że może dziś śmierć nas zaskoczy (Łk 12,20).
Zbytnia o przyszłość troska jest córką małoduszności; umysł ku Bogu zwrócony ufa, że dobroć jego zaopatrzy swoich w rzeczy konieczne, że nie pozwoli, aby byli ich pozbawieni. Bogatego mamy Ojca, byleśmy tylko dobrymi byli dziećmi.

25. „Im do większej ze sobą łączności mężów duchownych przypuścisz, tym większą w Panu pociechę odniesiesz”.

Jak wonności, gdy się ich rękami dotkniemy, miły nam zapach po sobie w nagrodę zostawiają; jak ogień, gdy się doń zbliżymy, ogrzewa nas, nawet pomimo woli naszej; tak i przystawanie, łączenie się z mężami duchownymi bez korzyści nie pozostaje.
Mężowie ci, ducha pełni; obraz cnoty, jaki sami głęboko w sercu wyryty noszą i na tych, z którymi obcują, jakby na wosku wyciskają.
Dobrzy złym tylko są obmierzli; jak sowy nienawidzą światła, tak zakonników oszczercy nie są dobrymi chrześcijanami; zasługują na to, aby jak nimi gardzili za życia, tak ich pomocy byli pozbawieni przy śmierci; aby sposobem takim ukarani zostali, jakim grzeszyli.
Przewrotnej natury cechą jest tym się najmocniej brzydzić, co by najbardziej pomogło. Chory ma wstręt najczęściej do tych lekarstw, które by były najskuteczniejszymi. Wielu wkrótce stałoby się lepszymi, gdyby obcowali z lepszymi.

26. „Opatrzność najdroższego Ojca naszego i najmędrszego lekarza tych bardziej na świecie doświadcza, tych bardziej różnymi utrapieniami nawiedza, których najbardziej miłuje i których jak najprędzej chce po śmierci doprowadzić do wiecznej szczęśliwości”.

Miłować nie jest to samo co pochlebiać. Niektórym się zdaje, że miłość na tym polega, aby się spełniła umiłowanego wola; tak miłować, to znaczy zabić: inaczej miłuje, kto prawdziwie miłuje; bo ten pragnie dla miłowanego dobra, nie jakiegoś znikomego, ale wiecznego.
Jak miłuje chorego lekarz, gdy go pali i tnie, ponieważ wie, że te rany będą mu pomocne; tak Bóg miłuje swoich, i chociaż teraz do bólu ból przydaje, z wielką to jednak jest ich korzyścią, bo  korzyścią wieczną.
Tym miłość większa i szczersza, im większe jest dobro, o które się dla umiłowanego staramy, chociażby jego osiągnięcie przychodziło z trudnością niemałą. Nie ma korony bez walki, ani nagrody bez pracy. Prowadzi Bóg po cierniach, ale prowadzi do róż.
Miłość świata, prócz tego że jest brzydka, jeszcze szkodzi; kogo miłuje, tego zabija. Tak małpa nieraz swoje maleńkie w objęciach dusi. Bodaj więcej nienawidziłaby, niż miłuje! Miłość Boga jest silną i pożyteczną, tych bardziej miłuje, których bardziej świat nienawidzi.

27. „Do tegośmy nawyknąć powinni, abyśmy we wszystkich rzeczach obecność Boża widzieli, i myśli nasze nie tylko podczas modlitwy ku niebu wznosili”.

Z tylu występków nie byłoby i połowy, gdyby przy popełniających je był świadek, a cóż dopiero sędzia? Tych co nie powstrzymuje od grzechu obawa kary, prędzej powstrzyma wstyd. Nie ma tak skrytego miejsca, gdzie nie byłoby Boga.
Jak z ukazaniem się słońca, ukazuje się światło, tak z obecnością Bożą zjawia się w duszy naszej światło, które siły księcia ciemności ubezwładnia i zasadzki wykrywa.
Jeśli wtedy tylko na Boga pamiętamy, gdy się modlimy, jakże nie dobrze z Nim, jak nie dobrze sami ze sobą postępujemy! Ileż godzin dnia zabierają inne zajęcia, a czyżby już na żadną nie zasługiwał Bóg, na żadną dobro naszej duszy?
Zawsze o nas myśli Bóg, nigdy nas ze swej troski nie wypuszcza, ciągle nam dobrze czyni. Żadna chwila nie mija, żeby nam daru jakiego nie zesłał, a my jakże rzadko o Nim pamiętamy!

28. O tym głównie myśleć należy: czego od nas Bóg na sądzie wymagać będzie, jakiego ze spraw rachunku zażąda? Abyśmy życie nasze urządzili nie według naszego rozumienia, ale według jego woli”.

O czcze ludzkie zabiegi, jakim sposobem bogatym, uczonym stać się mogę, jakim sposobem zaszczyty i rozkosze osiągnąć zdołam, o to się troszczę, a jaki z tego wszystkiego Bogu rachunek zdać mi przyjdzie, o tym nie myślę, to mi na sercu nie leży.
Sąd będzie ze wszystkiego. Nie ma tak małej czynności, tak nieznaczącej myśli, tak próżnego słowa, z którego by przed Bogiem nie trzeba się było rachować. A jak rzadko, jak prawie nigdy o tym nie myślimy!
Ze świecami Bóg w on czas szperać będzie Jeruzalem miasto święte (Sof 1,12); może znajdzie w nim więcej szychu niż złota, więcej pozoru niż prawdy, a cóż się stanie z Jerychem, co z Sodomą? Jaki sąd dla nich?
Schodzi dzień, upływają lata, mija wiek, rachunek jednak z tych wszystkich chwil, owszem z każdej czeka, coraz się bardziej przybliża. Teraz trzeba się nim zajmować, teraz trzeba o nim myśleć. Potem będzie za późno, żal nie przyda się na nic, bo zapadnie niecofniona wieczność.

29. „Sposób uniknięcia smutków i udręczeń myśli w tym życiu na tym polega, abyśmy wolę naszą usiłowali całkiem stosować do woli Bożej”.

Jaką nas drogą Pan Bóg prowadzi do siebie, to zostawmy Jemu; na woźnicę nie nalegamy, aby nic a nic z drogi nie zbaczał, pozwalamy się wieźć według jego woli, byle nas dowiózł, dokąd chcemy.
Czemu za smutne i złe to uważasz? Od Boga nic takiego nie pochodzi. Bóg chciał, cokolwiek się nam przydarzyło, czyliż mniejszej wagi jest Boża wola, niż twoje uczucie, czyż Bóg raczej do ciebie ma sięstosować, niż ty do Boga?
Gniewaj się, ile chcesz, oburzaj, ile podoba, wiedz jednak, że tym sposobem bólu wcale nie usuniesz. Niecierpliwość żadnego nieszczęścia nie zmniejsza, owszem każde powiększa; ból potrzeba znosić cierpliwie, jeśli nie chcesz, to bardziej go sobie powiększysz.
Do szczęścia inna jest droga, krótko ci ją przedstawię: kto może co chce, i kto nie chce, czego nie może, ten jest szczęśliwy, pierwsze właściwym jest tylko Bogu, drugie zależy od nas. Będziemy szczęśliwi, jeśli się nie pokusimy o to, czego osiągnąć nie możemy.

30. „Doświadczenie nauczyło, że gdzie jest więcej przeciwności, tam większy następuje pożytek”.

Nie zasypia swej sprawy szatan, usiłuje przeszkodzić, skoro spostrzeże, że jego zamiary ma coś zniweczyć. Bo jakaż pomiędzy światłem i ciemnością może być zgoda?
Chytry nieprzyjaciel wcześnie przewiduje szkody swoje, dlatego się stara, aby w samym zawiązku przydusił zamiary, wiedząc, że w początkach łatwiej wszystkiemu zapobiec, niż w czasie późniejszym, gdy drzewo głęboko zapuści korzenie, trudniej je wyrwać.
Że zaś jest niepewny siebie, chyba że go naszą gnuśnością ośmielimy, więc na własne siły całkiem nie liczy, ale ludzi na pomoc bierze, aby ci z przeciwnościami występowali, aby tym sposobem zrażeni Apostołowie rozpoczęte dzieło zaniechali.
Biada wysłannikom szatana, którzy powstrzymują to, czego on nie może. Miechami są, którymi piekło swe pożary rozdmuchuje, aby świętej budowli zaczątki w popiół obróciło. Źli nie chcą, aby inni byli lepszymi.