1. Mężowie wielkiej cnoty, chociaż niewielkiej nauki, z wielką korzyścią do
swoich przemawiają, i prędzej ich do poczciwości nakłonią, niżby to zdołali
nawet nauczeńsi”.
Co innego jest wielomówność, a co innego dusz władczyni, wymowa. Mówiących jest
wielu, ale niewielu władających duszami, bo wielu troszczy się o to, co należy
mówić, a nie troszczy się o to, co należy czynić.
Słowa płyną, ale serca nie poruszają, jeśli z cnoty nie płyną. Kto chce
innych do cnoty nakłonić, niech siebie pierwej nakłoni, inaczej bezskuteczną
będzie mowa, hałasu narobi, ale dusz nie pociągnie.
Zabawne są wielu sądy! Tych najlepszymi nazywają kaznodziejami, którym na
słowach nie zbywa, którzy się z wyszukaniem wyrażają, jak gdyby główną zaletą
kaznodziei był poklask ludzi, nie dusz nawrócenie.
Prędzej świętością obyczajów poprawisz zepsute ludu obyczaje, niż gdybyś z
tysiąca katedr o cnocie nauczał. Prędzej można powiedzieć, że natura błądzi,
niż że lud od obyczajów swych przewodników odstępuje.
2. Jeśliśmy popędów naszych dobrze nie uśmierzyli, często wyrywają się nam
słowa i czyny, całkiem odmienne od tego, z czym się jawnie oświadczamy; dopóty
należy się surowo z nimi obchodzić, dopóki ich należycie nie ujarzmimy”.
Dopóty w więzach trzymać należy dzikie zwierzęta, dopóki się nie obłaskawią
i groźnymi być przestaną; podobnie rygor niech uspokaja zwierzęce żądze,
inaczej wielkie tobie i innym przyniosą szkody.
Dopóki żyjemy, dopóty nieprzyjaciół w sobie nosimy; uśpiony jest, nie
zgaszony ogień, który się kryje pod popiołem, za przyłożeniem lnianych pakuł,
płomieniem wybuchnie, i wyraźnie, jasno się ukaże.
Łatwo dziczeją zwierzęta, któreśmy mieli za oswojone, więcej jednak ufajmy
im, niż wrodzonym żądzom naszym, bo te prędzej, nawet gdyśmy je mieli za
obumarłe, do życia wracają i silniej szkodzą.
Kto nie chce rany, niech wciąż z bronią chodzi, niech się z nią nie
rozłącza ani w nocy, ani we dnie, niech zawsze czuwa, bo i wrogowie groźnymi
nam być nie przestaną, dopóki ich śmierć ostatecznie nie uspokoi w grobie.
3. „Pragnij, żeby cię wszyscy poznali, tak wewnętrznie, jak zewnętrznie”.
Jesteś na świecie dla pożytku drugich, kryć się nie należy, bo by to
znaczyło chować światło pod korzec (Mt 5,15). Na co by się przydało złoto,
gdyby na zawsze pozostało w swych kryjówkach górnych?
Ogień, gdziekolwiek jest, światłem i ciepłem się zdradza, chce służyć
wszystkich, chętnie swe usługi ofiaruje. Podobnie i człowiek, na wzór Apostoła,
gdziekolwiek się znajdzie, niech znać o sobie daje naprzód światłem przykładu,
potem ciepłem świętej nauki (Tt 2,7).
Ci, co od drugich stronią, co się poznać nie dają, po większej części są
synami ciemności (J 3,20); rzadko należą tacy do dobrych.
Słońce nie obawia się spojrzeń, owszem dzień stwarza, aby nań patrzano.
Występuje na widownię i przedstawia się wszystkim. Patrzy nań każdy i widzi
jakim jest. Nie kryj się, daj się poznać.
4. „Nie bądź dla wszystkich otwartym, ani zażyłym; ale się radź Ducha Świętego
i uważaj, do kogo cię bardziej nakłania”.
Znany wszystkim być możesz, przyjazny dla niewielu, poufały z nikim.
Powszednieje i łatwo idzie w pogardę, co się wciąż pod rękę nawija, codziennie.
Z daleka nierównie większy szacunek.
Książkę po przeczytaniu odkłada się na stronę. Zawsze coś zachowaj, czego
by się od ciebie mógł inny spodziewać, nie pozwól wyczerpywać się w zupełności.
Niech zawsze coś będzie w ukryciu, aby do ciebie nęcić mogło.
Wyrocznie wydają się z ukrycia, większa wiara dla takich. Co się wszystkim
nastręcza, co zawsze jest na podorędziu, to się zwykle mało ceni; obfitość cenę
zmniejsza, a rzadkość podnosi.
Tak się z bliźnim jak z ogniem zachowaj, ani zbyt blisko, ani zbyt daleko stawaj; jeśli się za bardzo zbliżysz, to się spalisz; jeśli się za daleko odsuniesz, to zziębniesz, zdrętwiejesz.
5. „Pozwól aby cię wszyscy mieli za głupiego, staraj się tylko, aby cię Bóg
miał za mądrego”.
Inne są sądu boskie, a inne ludzkie, i to najczęściej wprost przeciwne!
Ludzie z tego sądzą, co się pod oczy nawija; Bóg zaś patrzy na serce (1 Krl
16,7), i to wybiera, co się dla świata niewiele warte wydaje.
Niewiele na tym zależy, co o tobie ludzie myślą. Na ich mowy i zdania tyle
zważaj, ile na szmer komarów, albo ile niebo zważa na skrzeczenie żab w błocie,
dla których w porządku swym żadnych zmian nie czyni.
Że błoto dla wieprza jest pożądańsze, niż róże; że brudy wieprz przenosi
nad perły: nic a nic przez to nie ujmuje, perłom ani różom, zarówno wartości
jednych jak piękności drugich nie zmniejsza. Nie co o tobie sądzi, ale kto
sądzi, zważaj.
Taki, i tyle wart pozostaniesz, jakim i ile wartym wobec Boga jesteś.
Stosownie do wyroku, jaki Bóg wyda, sprawa twoja albo się utrzyma albo upadnie.
Gdy cię Bóg nie odrzuci, gdy co robisz pochwali, gdy sumienie nasz spokojne, to
nie sobie nie rób, nawet z szyderstw całego świata.
6. „Najlepszy dowód posłuszeństwa, gdy rozkaz z ochotą przyjmujesz, gdy na
naleganie lub powtórzenie nie czekasz, ale się zaraz do wypełnienia zabierasz”.
Niechętne słuchanie jest cechą leniwych i
zwierząt, które bodźca potrzebują, i niewiele zrobią, jeśli ze słowami razów
nie połączysz. Szlachetny umysł zabiera się do spełnienia danego rozkazu rączo.
Jak dwa razy daje, kto zaraz daje, tak dwa razy
słucha, kto zaraz słucha, i podwójnej może się spodziewać nagrody. Jedną koronę
włoży mu na skronie posłuszeństwo, a drugą rączość w jego spełnieniu.
Pomiędzy rączością i zwłoką w literach różnica
niewielka, ale w rzeczy bardzo wielka; gdzie zwlekamy, tam ani dla
rozkazującego, ani dla rozkazu miłości nie mamy. Miłość nie zna zwłoki – kto
miłuje, ten bez trudności słucha.
Nie ciąży nam to, co chętnie niesiemy, upór
tylko, sobie i drugim ciężki, sprawia przykrość. Rzeczy twarde, ważkie
potrzebują silnego nacisku, większych wytężeń, aby się z miejsca ruszyły,
położenie swoje zmieniły.
7. „Błędy jak najprędzej powinien usuwać zwierzchnik, aby swoim pobłażaniem nie
upoważniał do nich, nie nadawał im mocy jakby prawa”.
Rośliny szkodliwe, wcześnie nie wyrwane, prędko
się rozrastają, podobnie zło prędko się wzmaga; bezkarność, pobłażanie toruje
mu drogę. Kto oszczędza winnego, ten szkodzi niewinnym, zarazie, którą mógłby
usunąć, pozwala się szerzyć.
Siła przykładu w oddziaływaniu jest fatalną.
Nawet tacy, którzy skądinąd nie są zbyt pochopni ku złemu, pobudzeni przykładem
pogrążają się we wszelkiego rodzaju nieprawości. Gdzie nie ma rygoru, tam każdy
sądzi, że mu wolno wszystko.
Nikt sam nie chce być złym, towarzysza szuka;
ażeby go znalazł i to niejednego, nie potrzeba zachęty, wystarczy przykład;
jeśli nadto patrzący zobaczy, że złe uchodzi bezkarnie, to to go dzielniej niż
jaka zachęta pobudzi do naśladowania.
Wśród obcych łatwiej się znajdzie doradca, niż przestrzegacz; z przestrogą zwykle się zwracamy do ukochanych, zachętę rozciągamy i do nieprzyjaciół. Drogich nam strofujemy, bo miłość jaką dla nich mamy, nie pozwala nam widzieć w nich wad. Radzi byśmy, aby jednej chwili, i to całkiem się ich pozbyli.
8. „Zwyciężaj samego siebie, jeśli się bowiem zwyciężysz, świetniejszą w niebie
koroną otrzymasz, niż inni, którzy są usposobienia łagodnego”.
Jedno z dwojga, albo zwyciężyć musisz, albo
upaść; jesteś groźniejszym dla siebie nieprzyjacielem, niż Kserksesa wojsko;
trudniejszym do zdobycia niż jaka twierdza. Iluż to zdobywców miast, siebie
zwyciężyć nie umiało!
O ile szlachetniejszym jest duch od kamienia, o
tyle zaszczytniejszym, jego zdobycie; gdy zwyciężamy nieprzyjaciół, pokonywamy
ich ciała, nie ducha; gdy zwyciężamy siebie samych, dostaje się pod nasze
rozkazy duch, nad świat i niebo wyższy.
Natury nie obwiniaj: jeśli jest inną, niżbyś
sobie życzył, siebie samego obwiniaj; czemu jej nie przerabiasz na lepszą? Nie
mogłeś czy nie chciałeś przedtem tego zrobić, chciej teraz, jest to w twojej
mocy, jeszcze naprawisz dotychczasowe zaniedbanie. Nie ma tak upartej natury,
która by się poprawić nie dała.
Za szczęśliwego byś się miał, gdybyś sobie naturę
wybrać mógł. Teraz możesz zrobić to daleko bezpieczniej: przed spróbowaniem
życia, wybrałbyś na chybił trafił, teraz po spróbowaniu, po nabyciu
doświadczenia, wybór będzie lepszy – sam siebie znasz i naturę swą odpowiednio
do potrzeby urządzisz. Roztropniejszą bywa rada po przebyciu niebezpieczeństwa.
9. „Z ludźmi nie dosyć ugruntowanymi w cnocie, surowo obchodzić się nie należy,
gdyż wywiązująca się stąd nieufność może więcej zrobić złego, niż surowe
obejście się zapowiada dobrego”.
Upominanie winno mieć na celu poprawę; kto z
innego powodu uciska, ten nie jest ojcem: co po upominaniu, jeśli ono
przyczynia się raczej do uporu, niż do poprawy? Upominanie zbyteczne albo nie w
porę, gorszymi zwykle czyni upominanych.
Roślinkę wątłą, słabo jeszcze zakorzenioną, wiatr
lub przymrozek silniejszy łatwo niszczy: późniejsze ciepło, późniejszy łagodny
powiew wiatru, już jej do życia nie wrócą.
Któż jest tak przewrotnym, aby się nie poruszył
dobrocią sędziego, gdy zamiast kary, na którą zasłużył, doznaje względu. Sam
pewno głęboko się upokorzy, i za błąd popełniony żałować pocznie. Czegóż więcej
potrzeba?
Za względność przy upominaniu zasłuży sobie
upominający na miłość winnego: za tym pójdzie, że winny będzie błędów unikał,
aby przykrości nie sprawiał umiłowanemu przez siebie. Na wykorzenienie
występków nie ma pewniejszej nad tę drogi.
10. „Przeciwko codziennym złego ducha napaściom, potrzeba codziennie, w pewnych
stałych godzinach, dawać odpór, a więc w siebie wchodzić, wszystkie słowa
swoje, czyny i myśli wobec Boga jak najpilniej rozbierać”.
Aby ogród dobre wyglądał, potrzeba codziennej
ogrodnika pilności: jeśli nie mają codziennego starania grządki, klombiki,
wkrótce zamiast kwiatów ukażą się i rozrosną chwasty, zamiast jarzyn, zielska.
Nie dosyć jest dobre nasienie zasiać, jeśli o
wypieleniu szkodliwych chwastów wcześnie nie pomyślimy, nadzieja nasza, co do
wzrostu czy to kwiatów czy jarzyn, daremna; zielsko wszystko przydusi. Praca
bez pilności niewiele obiecuje, jest prawie bezpożyteczna.
Nieprzyjaciel nasz ciągle na naszą zgubę czyha,
ten po największej części czas obiera, w którym najmniej bacznymi jesteśmy.
Potajemnie rzuca swoje nasiona, i to tak potajemnie, że zaledwie je dostrzega
oko bardzo przenikliwe. Jakiegoż czuwania, jakiej baczności, taka podstępność
wymaga!
Jeśli śpisz, to źle powierzonego ci skarbu
pilnujesz; niewinność twoja klejnotem jest, na który piekło z całym natężeniem
czyha. Żadnego wysiłku nie żałuj, abyś ten klejnot od porwania uchronił, za ten
klejnot niebo sobie kupisz. Strzeż go pilnie.
11. „Jeśliś co przyrzekł na jutro, to do jutra nie odkładaj, ale raczej dzisiaj
zrób”.
Nad wolność nie ma nic droższego, dopóki jesteś
coś winien, dopóty jesteś skrępowany, ciężka to niewola, a gdy idzie o ciało,
niesłychanie jest przykra. To tylko przyrzekaj, co wkrótce spełnić możesz.
Łatwa i nie oglądająca się na nic obietnica jest
małej rozwagi płodem. Niedowierzanie budzi, kto się nie zastanawia, jakie w
wykonaniu swej obietnicy przeszkody napotka. Może przełamać się nie dadzą i
obietnica spełznie na niczym.
Szybkie spełnienie obietnicy podwaja łaskę,
wzmacnia wiarę, zwalnia od troski, dla dającego lepsze i dla przyjmującego, dla
tego, ponieważ powzięta nadzieja się iści, dla tamtego, ponieważ zaciągnięte
zobowiązanie się uskutecznia.
Jeśli obietnica jest pewnego rodzaju długiem, o
tyle przeto silniej obowiązuje, o ile jest godniejszą osoba, której uczyniłeś
obietnicę.
Nie podoba się Bogu nierychła i nierozważna
obietnica: albo nie czyń ślubu, albo, jeśliś uczynił, wypełnij.
12. „Kto na zebraniach ludowych zwierzchność gani, ten więcej złego niż dobrego
robi”.
Lud w ogóle dla władzy nie jest z wielką
przychylnością, czasem to na zewnątrz objawia; jeśli twą mową oleju dolejesz,
prócz ogólnego pożaru, nic innego spodziewać się nie możesz. Jest to rzecz
bardzo niebezpieczna, łatwo powstaje, a z trudnością się gasi.
Plwociny, które się ku niebu ciskają, spadają na
twarz ciskającego. Nieroztropnością jest składanie sądu na tych, którzy jak z
jednej strony mają długie uszy do słuchania, tak z drugiej ciężkie ręce do
karania. Drażnienie wielkich płazem nie uchodzi.
Kto cię sędzią postanowił? (Łk 12,14). Zdanie
szewca nie o jego rzemiośle bywa mylne. Często sądzimy, czego nie rozumiemy.
Ludzie wysoko położeni więcej widzą, niż my: gdybyśmy wielu spraw powody
poznali, jak żebyśmy sądy nasze potępiali!
Oszczerstw miotać na nikogo nie wolno, a tym
mniej na władzę. Szacunek jej się należy i posłuszeństwo. Boski urząd na ziemi
sprawuje. Ustawy i prawa, nie jako przez nią, ale jako przez Boga wydane,
poważać należy.
13. „Nad tym, co robić mamy, zastanawiać się, to cośmy zrobili roztrząsać; są
to najpewniejsze reguły dobrego postępowania”.
O dwóch twarzach Janusa, jak za symbol, tak za
regułę postępowania miej; do przyszłych rzeczy przewidywania, a przeszłych
rozpatrywania nawyknij; z przeszłych przyszłe wyprowadzisz, przeszłymi przyszłe
poprawisz.
Nie dosyć jest zrobić. Jak co zrobione zostało,
należy rozważyć. Lepszego nauczyciela nie ma nad wprawę. Dobre rzeczy pojęcie,
dokładne zrozumienie, wielce jest pomocne w przeprowadzeniu tej lub owej
sprawy.
Bez rozwagi do niczego się nie zabieraj, rzadko
się kiedy co udało bez rozwagi przedsięwzięte, naglić i błądzić, to są pojęcia
pokrewne. Nikt tak nie jest mądrym, aby przed zabraniem się do czego, nie
potrzebował zastanowić się nad środkami i celem.
Nie uwalniaj się od sądzenia siebie: rozpatruje
życie dotąd spędzone, rozpatruj dzień ubiegły, poznasz, jak się lepszym stać
możesz; jeśli dobrze robiłeś, nie ustawaj na tej drodze, jeśli źle, nagradzaj
teraz, korzystaj z czasu, jaki ci pozostał.
14. „Kto spostrzegł, że błądził, niech nie upada na duchu; i błędy do zdrowia
pomagają”.
Nie jeden Anteus po upadku powstał z ziemi
silniejszy; często się zdarza, że kości złamane, jeśli się dobrze złożą i
zrosną, to są mocniejsze od tych, które zawsze całymi pozostały. Tak z trucizny
powstaje lekarstwo.
Dobrym i użytecznym nauczycielem jest błąd: od
przyszłych oducza. Raz zaszkodził, a zawsze pomaga; jeden od wielu ochrania.
Bacznym czyni, aby ten co raz na lodzie upadł, ostrożnie nogę stawiał.
Gdybyśmy nigdy nie błądzili, to nie
wiedzielibyśmy czym jesteśmy, co możemy? Błąd jest ułomności źwierciadłem;
sprawia, iż gdyśmy raz upadli, jesteśmy na później oględnymi. Lepszy jest
pokorny pokutnik, niż pyszny niewinny.
Świadomość występku sprowadziła usprawiedliwienie
celnikowi (Łk 18,14), daje pokorę wszystkim; skłania do ucieczki ku Bogu,
czyni, iż nadobfituje łaska, gdzie obfitował występek.
15. „Ani ciała, ani żądz umartwienia, nie należy odkładać na starość; bo ta i
niepewną jest, i surowości nie znosi”.
Jeśli nie dbasz o siebie za młodu, na starość tym
bardziej dbać nie będziesz; ani nauki ani cnoty nie przyswoisz sobie w wieku
zgrzybiałym, skoroś się o jej przyswojenie nie starał w wieku do tego
odpowiednim. Sterane siły, złamane zdrowie, zużyte ciało, w pracy nas nie
wesprą, ani gorliwością nie przejmą.
Jeśli sam przez się ustał pożar, to lanie wody
byłoby za późne, zbyteczne; w początkach należało przytłumiać. Że w zimie, czy
to ciała, czy wieku, nie palisz się, nie twoja to, lecz natury chwała. Męty z
oliwy, jeśli dają płomień, to tylko bardzo słaby i przyćmiony.
Skoro cię opuściły występki, skoro ciało chorobą
złamane zaniechało swawoli, to karcenia nie potrzeba. Nie chcieć grzeszyć, gdy
już nie możesz, i chcieć dobrze robić, gdy także nie możesz, jakąż jest
zasługą? Z wina przy końcu zostają same męty.
Jeśli przez całe życie panowała żądza, to nie
zrzeknie się swej władzy w starości; prędzej się złamie, niż zegnie człowiek,
który od lat najmłodszych przywykł do złego. Jak żył za młodu, tak żyć będzie w
starości, tak umrze.
16. „Chociażby rozum i ludzie doradzali, żadnej sprawy nie rozpoczynaj, dopóki
się Boga pierwej na modlitwie nie poradzisz”.
Od początku zależy koniec; połowę czynu ma, kto
dobrze rozpoczął: początek dobry wtedy jest, kiedy się wywodzi od Tego, który
wszystkich rzeczy początkiem jest i końcem.
Jeśli zaczynasz, to dobrze zaczynaj, bo koniec i
początek są po większej części do siebie podobne, jutrzenka zwykle zapowiada,
jakim dzień będzie. Tak początki są oznaką przyszłości, jak kwiaty owoców.
Gdy ślepy ślepego prowadzi obydwaj w dół wpadną
(Mt 15,14), rozum ludzi często nie dowidzi, któż by mu siebie całkiem
powierzał? Nikt na sobie samym wsparty nie jest silny, kto wyłącznie za ludzką
radą idzie, na trzcinie się wspiera – upadnie z lada powodu.
Gdy przy rozpoczynaniu spraw pierwszą sprawą jest
Bóg, wtedy wszystko idzie pomyślnie. Gdy okręt w swym biegu na tę latarnię nie
zważa, rozbicie mu grozi; do portu, który ma na celu, nie dotrze.
17. „Rozmyślanie i łączność z Bogiem, zuchwałej natury siły krępuje i żądze
uśmierza”.
Oswajają się lwy, łagodnieją tygrysy, kruszy
żelazo; nie ma tymczasem siły, która by człowieka poskromić mogła. Sztuka i
natura są na to za słabe. Jedynie modlitwa, ponieważ jest serc panią, w którą
stronę chce, w tę je nakłania.
Jak z surowej i bezkształtnej bryły, gdy ją
wrzucimy do pieca, najczystsze płynie złoto, jak z ziemskiej odpowiednio
przyrządzonej masy przy pomocy ognia wyrabia się kryształ, tak ziemski i
zwierzęcy człowiek, modlitwą oczyszczony, przemienia się w innego.
Jeśli niewielu jest umartwiających się, niewielu
pełnych Ducha Bożego, to nie Bóg temu przyczyną, ale to, że niewielu jest,
którzy by się miłowali w łączności z Bogiem przez modlitwę.
Modlitwa szkołą jest, za jej pośrednictwem
mężniejemy na duchu, poprawiamy naturę, łamiemy zastarzały zwyczaj, otrząsamy
się z oziębłości, uczymy cnoty. Bodaj by wielu liczyła uczniów!
18. „Jeśli chcesz postąpić w miłości, to mów o miłości. Bo jak wiatr wznieca
płomień, tak pobożne rozmowy wzniecają miłość”.
O drogiej osobie nigdy ani dosyć myśleć, ani dosyć
mówić nie można, kto milczy, ten nie miłuje, o tym, którego miłujemy, ani
materii do mówienia nie zbraknie, ani chęci. Nie sztuka nas tej wymowy uczy,
ale natura.
Z obfitości serca usta mówią. Jak trudno ogień w
zanadrzu ukryć, albo zapach cynamonu utrzymać, tak trudno miłość zataić. Jak
tamten gorącym, ten wonią, tak serce ustami się zdradza.
Miłość wszystkich wprawdzie sztuk mistrzem jest,
najbardziej jednak wymowy, niemą być nie umie, bo wie dobrze, że jak ogień bez
miecha łatwo w ognisku, tak uczucie w sercu bez wzajemnego odnawiania ziębnie.
Mów młodzieńcze, ażebym cię poznał (Eklezjastyk
32,10), jaki w szklance płyn się znajduje poznasz po zapachu. Z rozmowy, jaką
prowadzisz, można wnieść o twoim umyśle, o twym usposobieniu, o twych
zdolnościach.
19. „Chcącemu nie ma nic trudnego, zwłaszcza w tych rzeczach, które się mają
uskutecznić w miłości”.
W każdym rodzaju życia, jeśli zechcesz,
znajdziesz przyjemności, co mówimy o goryczy w rzeczach, to my sami jesteśmy
jej powodem; rzeczy byłyby dobre i z natury swojej przyjemne, gdyby nasze
stronienie i odraza nie czyniły ich przykrymi.
Na osłodę pracy, natura nam miłość dała. Jakież
to wielkie dobrodziejstwo! Przy jego posiadaniu nie ma nic tak trudnego w czym
by serce kochające nie znalazło pociechy.
Jak dobry artysta na każdej materii swoją sztukę
uwydatnić umie, tak i miłujący cokolwiek go spotka, on to na swoją korzyść
obrócić potrafi. Co by się komu zdawało nieprzyjemne, on to miłością uczyni
najprzyjemniejszym.
Uczmy się miłować, a nic nie będzie czego byśmy
się mieli lękać. Tym sposobem umysł niech się do trudnych rzeczy przygotowuje.
Miłując, bez podejrzenia o czary, staniesz się niezranionym, dla ran
niedostępnym. Nad to lekarstwo, nie ma ani łacniejszego, ani pewniejszego na
trudy i przykrości.
20. „Kto Boga ma, temu się nic smutnego przydarzyć nie może, ponieważ dopóki
sam nie zechce, dopóty tego dobra nie straci; wszelka zaś boleść, wszelki
smutek pochodzi z utraconego lub utracić się mającego dobra”.
Jak się nie lęka ciemności, kto na zawołanie ma
słońce, tak się nie potrzebuje lękać złego, kto ma takie dobro, w którym są
wszelkie dobra i które wyklucza z siebie wszelkie zło.
Jedyną troską winno być czuwanie nad tym skarbem, bez którego niczym jest
wszystko, poza którym samo tylko nieszczęście i ułuda. Gdy go zachowujemy, nie
ma nic, co byśmy stracić mogli, nic, czego pragnąć.
Tym głównie szczęśliwi, że skarbu tego nikt nam wyrwać nie może bez naszej
wiedzy i woli, związek z nim wieczny, posiadanie ciągłe, chyba żebyśmy się go
sami chcieli zrzec dobrowolnie.
Nierozsądny kupiec, który perłę na szkło, złoto na żużel wymienia, a cóż
dopiero mówić o nierozsądku tego, który dobro nieskończone za kropelkę
rozkoszy, za nic oddaje? Ach! Jakże wielu jest tak nierozsądnych!
21. „Gdy tym służę, którzy są sługami Pana mego, myślę że samemu Panu służę”.
Jak zniewaga, tak i łaska słudze wyświadczona
obchodzi Pana. Coście jednemu z tych najmniejszych uczynili, mnieście uczynili
(Mt 25,45). Naszej usługi wielki ów Pan nie potrzebuje, dobroć jego sprawia, że
wyświadczoną jego słudze przyjmuje, jakby była wyświadczona jemu samemu.
Przyjaciółmi Boga są, i o ile mogą, tego dowodzą.
Zasiądą kiedyś jako sędziowie, dla wydania wyroku za tych, od których teraz
wzgardę ponoszą. Zrzekli się oni zaszczytów, które ich może ku sobie wabiły, i
dlatego tym większych są godni.
Ci co lekceważą sługi Boże, za grzech swój,
według słusznych sądów Bożych, będą tak ukarani, iż pomocy tych sług, gdy jej
najbardziej potrzebować będą, przy zgonie, zostaną pozbawieni.
22. „Bardzo wiele łask Bóg chętnie by nam udzielił, gdyby przewrotna wola nasza
szczodrobliwości jego tamy nie stawiała”.
Kogo promienie słoneczne nie oświecają, ten sam
sobie winien; czemu różnymi zaporami przystęp światła tamuje? Hojniejszym jest
od stworzenia Stworzyciel, skłonniejszym do świadczenia dobrodziejstw, niż
słońce do udzielania światła. Dla niedbalstwa lub złości naszej ubogimi
jesteśmy.
Niezdolny do przyjęcia Bożych łask taki umysł,
który jest pełen ziemskich pożądliwości. Jak naczynie napełnione wodą innej
cieczy nie przyjmuje, tak abyśmy używali pociech duchownych, z cielesnymi
pożegnać się należy.
Jakże my sami sobie szkodzimy! Całego świata
przeciw nam usiłowania, tyle nam szkodzić nie mogą, ile my sami szkodzimy
sobie. Albowiem łask Boskich nikt nas, prócz nas samych, pozbawić nie może.
Skłonniejszym Bóg jest do dania nam
dobrodziejstw, niż my do ich brania. Dobru najwyższemu do udzielania się tak
chętnemu zniewagę wyrządzamy, gdy dary jego tak obficie płynące od siebie
odpychamy. Czemu siebie samych tak nienawidzimy?
23. „Z pożytku i dobra Bożego obrazu, który najdroższą krwią Jezusa Chrystusa
odkupiony został, powinniśmy się wszyscy wspólnie cieszyć”.
Oko złe na szczęście i pomyślność bliźniego
niechętnie patrzy (Mt 20,11), sowy światłą słonecznego nie znoszą, podczas gdy
orły bardziej się nim radują. Kto jest dobry, ten drugiemu dobra życzy i z jego
dobra się cieszy.
Czy na tym co stracisz, gdy drugiego coś dobrego
spotka? Nieskończoną jest Boża hojność, niewyczerpany skarb; gdy drugiemu daje
hojnie, tobie może jeszcze więcej dać, jeśli na to zasłużysz.
Ten, który ma dostatki, któremu wszystko idzie po
myśli, bratem twoim jest, członkiem tego samego co i ty ciała. Co się dostaje
jemu, to spływa i na ciebie: abyś był uczestnikiem dobra, bądź i radości.
Panem jest, kto dary daje; według swej woli
rozdziela je, nie według naszego zachcenia, nam, którzy jesteśmy sługami
nieużytecznymi, zostawiona jest chwała i obowiązek służenia mu. Czemu więc
okazujesz niechęć i na jakiej zasadzie?
24. „Aby nam z pomyślnym skutkiem poszły sprawy najważniejsze, potrzeba je
poprzedzić mało znaczącymi, i tym sposobem uprosić sobie pomoc Tego, który
pokornym łaskę daje”.
Jak w naturze wszystko od małego ku większemu
postępuje, tak i pod względem łaski, począwszy od małych, jeśli na to
zasługujemy, coraz większe otrzymujemy. Jak nikt od razu wielkim nie jest, tak
też nikt do prowadzenia spraw od razu sposobnym nie jest.
Często się łudzimy i w pół drogi ustajemy,
ponieważ się zabieramy do rzeczy nad siły nasze. Nim się odważymy na rzeczy
wielkie, pierwej próbujmy swych sił na małych, aby to co rozpoczniemy nie
pozostało niewykonane.
Kto się nie chce zajmować rzeczami małymi, ten na
próżno wzdycha do większych, bo chociażby jakim trafem do nich dotarł,
powodzenia mieć nie będzie, gdyż to zgotowane jest przez łaskę tylko pokornym.
Pyszni, również jak wszystkich pysznych ojciec,
uganiają się za rzeczami wielkimi, owszem największymi, dlatego razem z tymże
spadają do najniższych, sprawiedliwym Boga sądem, aby, gdy latać chcieli, i
chodzić nie mogli.
25. „Najwyższa Boga dobroć, niezmierzona miłość, i serce ojcowskie chętniejsze
są do udzielania nam doskonałości, niż my do jej szukania”.
Źródłem niewyczerpanym, wciąż płynącym Bóg jest,
ubóstwo nasze gnuśności przypiszmy, że do źródła tego nie zbliżamy się. Lubi
Bóg dobrze czynić, bo gdy jest hojnym, pokazuje się Bogiem.
Skąpstwo nasze jest wielką Boga obrazą, bo albo
go mamy za biednego, albo za nie szczodrego, a jedna i druga myśl jest
bluźnierstwem. Ani na chęci, ani na możności mu nie zbywa. Kto mniej otrzymuje,
to dlatego, że mnie pragnie, o mniej prosi.
Dobrodziejstwa Boże więzami są, kto jest
przyjmuje, traci wolność, szczęśliwa niewola, która nas z Bogiem wiąże! On z
nami, a my z nim przez naśladowanie łączymy się, tym doskonalsi, im
Chrystusowego życia bliżsi.
Podstawą cnoty jest postęp: w dobrym nikt stać
nie może, jeśli się nie posuwa, to się cofa. Zawsze przeciw prądowi wody płynąć
musimy, abyśmy przez jej fale nie zostali pochłonięci.
26. „Zarówno z oziębłości, jak ze zbytniej gorliwości choroby umysłu pochodzą”.
Ta sama reguła, która jest potrzebna dla ciała
naszego, aby na zdrowiu nie szwankowało, potrzebna jest także dla duszy naszej,
aby zasługę miała. Umiarkowanie jest tą regułą. Źle z obojgiem, to jest, z
ciałem i duszą, gdy czy to ciepło, czy zimno jest nadmierne.
Cóż na tym zależy, kto cię z zasługi obdziera,
zbytnia gorliwość, czy też oziębłość? Równowaga, jak wiadomo, zatrzymuje
skoczka od upadku. Trudniejszą jest o wiele ścieżka cnoty, na niej bez równowagi
o upadku, nie o postępie myśl.
Jak strzelec celu, tak miłośnik cnoty, środka
zawsze patrzeć powinien, aby się z nagrodą nie minął, a czy ją przez nadmiar,
czy przez brak utraci, zawsze źle zrobi – pobłądzi.
Pomiędzy nieprzyjaciółmi przebywa cnota, z
których każdy jest w możności stanąć jej na przeszkodzie; i gnuśność i zbytnią
śmiałość należy umorzyć, abyśmy po ich trupach, jakby po stopniach przyszli do
szczytu cnoty. Tak słońce po różnych dziwotworach kroczy.
27. „Bardzo mało jest takich pracowników, którzy szukają nie tego, co ich jest,
ale co Jezusa Chrystusa”.
Żadnej korzyści nie odnoszą dusze, gdy siebie
ciągle mamy na względzie. Służba Boża idzie w zaniedbanie, gdy się domowymi
zaprząta sprawami. Kupiec i pasterza, handlarz i stróż owiec do siebie nie
przystają.
Zajmowanie się duszami jest sprawą pełną trudu.
Wymaga, abyśmy się jej całkiem poświęcili; jeśli się dzielimy, jeśli się ku
doczesności zwracamy, bardzo na tym cierpi, niczym nie nagrodzone szkody
ponosi. Jeden człowiek przy jednym zajęciu niech pozostanie.
Cudów by dokazali dusz pasterze, przemieniliby
świat w złym pogrążony, gdyby się z Archimedesem ponad świat wznieść umieli.
Tak owce, nie siebie by paśli, o owce, nie o mleko i wełnę by się troszczyli.
Gdy dusz Bóg żąda z rąk kapłanów (Żydów 13,17),
ach, jakże ciężkim dla nich sąd będzie:
każda więcej waży, niż skarb całego świata; każda ceną jest krwi Chrystusowej.
28. „Często się zdarza, że prace innych z naszego powodu doznają przeszkody;
podczas gdy my nasze innym ofiarować byliśmy powinni”.
Nikt sam nie chce być złym, mają swoją zarazę
występki, udzielają trucizny innym: zły pewnej ulgi doznaje, gdy drugiemu
przeszkodzi w dobrym. Jakoś by się żenował swej złości, gdyby nie miał
towarzyszy.
Szatańska to sztuka, cnoty, której sami nie mamy,
innym zazdrościć. Podwójne stąd złe następuje: i tego dobra, które byśmy mogli
sami zrobić, zaniedbujemy, i temu, które by inni chcieli zrobić, przeszkadzamy;
to znaczy z obcego nieszczęścia chcieć się stać szczęśliwym.
Mniej winnymi są te występki, które mają pozór
jakiegoś dobra, ale okropnym, szatańskim jest ten, który ani sobie nie chce
dobra, ani drugiemu.
Dobremu przeszkadzać zawsze jest źle, a
najgorzej, gdy to czyni ten, którego obowiązkiem jest ku dobremu nakłaniać,
dobrego uczyć. Jeśli wróg zabiera majętność, szkoda wydaje się znośniejszą, ale
jeśli ją uszczupla ten, który winien był pomnażać, strata jest podwójna: w
kieszeni i w duszy.
29. „Jednego upadek dla innych jest postrachem, i wielu zapał na drodze cnoty
ostudza”.
Biada człowiekowi, który zgorszenie daje (Mt
18,7), godzien, aby tyle śmierci poniósł, ile jest tych, którym się przyczynił
złym przykładem do upadku na duchu. Grzechy starszych są wielką podnietą ku
złemu dla młodszych.
Tęższa złego, niż dobrego przykładu siła jest!
Tamten naturę ma za pomocniczkę. Nie lada kto oprze się obydwóm. Więcej w
jednej godzinie młot zniszczyć może, niż w stu godzinach naprawić.
Przykłady mężów do doskonałości obowiązanych,
jeśli złe są, to bardziej szkodzą: nie tylko uczą złego, ale i wstydu
pozbawiają, w złem uzuchwalają. Patrzący na nie sądzą, że dobrze robią, gdy
tych naśladują, którzy są za wzór dla trzody postawieni.
Jeśli źródła wodne, z których piją wszyscy, są
zatrute, jakaż to dla ludu klęska! Taką samą dla dusz klęską jest, gdy
popsuwszy obyczaje obrócili się w zgniliznę ci, którzy winni byli grzechom
stawiać zapory, od grzechów powstrzymywać.
30. „Czuję w sercu muzykę, ale bez głosu; słyszę harmonię, ale bez dźwięku; tak
mi się jednak miłą wydaje, iż z niczym jej na świecie porównać nie można”.
Umysł twój jest sędzią szczęścia twego, owszem
twórcą; tyle masz, ile chcesz. Na próżno obwiniamy los, niesłusznie oskarżamy
naturę, jakby macochami były: jeden i druga są niewinne. Całe szczęście w tobie
samym jest.
Nieszczęście i smutek jest wynalazkiem naszej
gnuśności: cóż bowiem łatwiejszego, cóż bardziej prostszego, jak nie mieć
żadnych pragnień, nie pożądać nic od stworzeń, gdy się to stanie, ciche,
spokojne, najmilsze jest wszystko.
Środka na wszelkie nieszczęście nie należy szukać
poza nami, on w nas jest. Jak rzeczy przyjmujemy, tak na nas działają; żaden
pocisk boleśniej nie rani nad ten, który sam sobie zadajesz.
Prawdziwa rozkosz również w nas się rodzi, i w miarę poznania wzrasta; im większe poznanie, tym większa rozkosz. Nic poza sobą nie szukaj, nic nie pragnij; o to się staraj, aby Bóg serce twoje napełniał; reszty bez szkody możesz zaniechać.