Maksymy św. Ignacego na sierpień

1. „W dobrych waszych i świętych ćwiczeniach strzeżcie się wszelkiej opieszałości i gnuśności jako głównego nieprzyjaciela”.

Najgorszy ten przyjaciel, który nie bogactwa odbiera, ale zasługę; czyha na życie nie ciała, ale czynu, wszystko dobre psuje; i, co najgorsza, tak po cichu szkodzi, iż pociski jego zaledwo cokolwiek czuć się dają, i nieraz prędzej duszę o zgubę przyprawią, niż się poznamy na nich.
Nieprzyjacielem jest lenistwo, i to nieprzyjacielem od każdego innego gorszym. Grzech nawet samą nazwą wstręt budzi; lenistwo przeciwnie, podoba się; zatem idzie, że prędzej z grzechu się poprawiamy, niż z lenistwa. O wiele więcej ludzi z kałuży grzechów, niż z letargu lenistwa podniosło się na znakomity stopień świętości.
Zapał i gorliwość stanowią o cenie czynów. Święte są, jeśli się święcie wykonują; jeśli pośpiesznie i oziębłym sercem, stają się złymi; i też same czyny, które mogły nam zjednać nagrodę, ściągają na nas karę.
Im jesteś gorliwszy, tym Bogu milszy. Biada oziębłym! Jak woda, ani zimna, ani gorąca, odrazę budzi; tak czyn leniwie, opieszale dokonany, jest bez zasługi wobec nieba, gniew jego nawet ściąga (Ap 3,16).

2. „Ci, co wysokim urodzeniem, nauką albo zdolnościami celują, nad innych w zaparciu siebie samych wyćwiczeni być mają; inaczej bardziej szkodzić mogą, niż prostacy i niskiego urodzenia ludzie”.

Wielkie zdolności wielkimi grożą niebezpieczeństwami, jeśli nie są pod rządem cnoty. Miecz lepiej wyostrzony, mocniej rani i większą grozę szerzy.
Od wielkich zdolności czegoś się miernego nie oczekuje: albo się całkiem oddają cnocie, albo na wskroś przejmują pychą. Od nikogo kraj nie ponosi tyle szkody, ile od wielkich zdolności źle pokierowanych, z cnotą rozwiedzionych i pychą nadętych.
Ani szlachetne urodzenie, ani znakomite zdolności z chwałą nie będą, jeśli się ktoś swym postępowaniem poniży. Przyczyni się to raczej do większej hańby, niż do chwały.
Gdzie wielka zdolność, tam często żadnej nie ma roztropności; a w jej braku, jak ciało bez oka, jak wóz bez woźnicy, dokąd, jeśli nie w przepaść zmierza? Mierna zdolność, jak więcej miewa rozsądku, tak więcej obiecuje pożytku.


3. „Abyśmy zaniechali dobra, które spełniamy, często szatan zachęca do większego; aby jednak to nie nastąpiło, nowe stawia przeszkody”.

Pod pozorem dobrych czynów przyszłych, szatan przeszkadza obecnym; gdy przyszłe staną się obecnymi nowe wynajdzie przeszkody. W ten sposób ciągle wszystkiemu przeszkadzając sprawia, ze nic się nie czyni, co byłoby godnym Boga. Przez odsuwanie zysku, jak się nikt nie stał bogatszym, tak nikt świętszym.
Ten co dziś nagrodę na czyn dobry obiecał, że jutra doczekamy, nie obiecał; leci życie i niespodzianie ulatuje. Jakiż wtedy z zamiarów pożytek? – dzisiejszych zaniedbałeś, jutrzejsze nie od ciebie zależą, z gołymi więc rękoma tkwisz na mieliźnie.
Jakim sposobem jutro wielkich rzeczy dokona, kto dzisiaj sobie przykrzy w najmniejszej? Kto dziś z Milonem nie może unieść cielęcia, jutro z pewnością nie uniesie wołu. Gdy dajemy radę mniejszym rzeczom, można mieć nadzieję, że podołamy i większym.
Znaczna część ludzi na zamiarach kończy: życie wedle Boga z dnia na dzień odkładają, i tak pomału do tego przychodzą, że chociażby chcieli, nie mogą; pośród usiłowań śmierć ich zaskakuje, tym przykrzejsza, im natarczywsza.

4. „Tak się z podwładnym niech obchodzi zwierzchnik, aby rześko obydwaj bez wyrzekań żyli, i Bogu pogodną myślą służyli”.

Nawykają do kar, którzy ciągle są karani, i to poczucie, jakie mieli, wskutek ustawicznej kary, tracą. Innej korzyści stąd nie ma, tylko niedbanie, lekceważenie i kary, i karzącego.
Znieczulony na bojaźń umysł, gorszym się staje; po wyzuciu się ze wstydu zuchwalej na niegodziwość się puszcza, ani obietnicami, ani groźbami powstrzymać go nie można.
Niewczesna nagana, to samo powoduje co zanadto silne, nieodpowiednie lekarstwo; więcej często szkodzi, niż choroba; gorszym jest środek zaradczy, niż samo złe: bo prędzej życia pozbawia, niż choroba, z której by czas wyleczył lub pielęgnowanie staranne.
Sposobu poprawy niech się zwierzchnik uczy od Boga. Ileż razy On milczy? Jako rzadko i niewielu karze? Jak takiego tylko, który mocno zasłużył. Gdzie byśmy byli, gdyby Bóg każde nasze uchybienie ściśle roztrząsał i zaraz karał? Żeśmy nie zniszczeli, to miłosierdzie Pańskie sprawiło (Treny 3, 22).

5. „Tak starego człowieka umartwiać należy przy zaprawianiu się do cnoty, aby nie umarł nowy”.

Co prędko wzrasta, to prędko ginie. Jest to wada młodych, że jednym tchem, chcą całą doskonałości drogę przebiec; brak im doświadczenia, najlepszego wszystkich rzeczy mistrza; spostrzegają i pomiarkują, ale po niewczasie i z wielką swoją szkodą.
Pierwszy zapał, jeśli nie jest rozważny, więcej cnocie szkodzi, niż pomaga. Jeśli konie w czwórkę zaprzężone, od początku biegną jak tylko mogą wyskoczyć, prędzej wóz wywrócą, niż do zamierzonego miejsca dociągną. Natężenie zbytnie długo trwać nie może.
Dzień, po dojściu do największej swej długości, zaczyna się potem zmniejszać; podobnie się dzieje z tymi, których cnota, na początku olbrzymia, codziennie maleje. Nie powiem więcej, poradź się doświadczenia.
Pewniejsza jest budowla, którą wznoszą powoli, z zachowaniem wszystkich przepisów, niż ta, którą szybko z wielkim wysiłkiem stawiają. Wszystkie owoce z natury swej nie prędko dojrzewają, na zupełne dojrzenie długo czekać potrzeba. Bardzo błądzi, kto błądzi na początku.


6. „Rzeczy szczególniej publiczne, na które wielu swe oczy i sądy zwraca, nie powinny się rozpoczynać, dopóki nie zostaną zapewnione środki doprowadzenia ich do końca”.

Nieroztropnie robi, kto powodzenie jakiej rzeczy na przypadek zdaje; jeśli ta rzecz po myśli pójdzie, to zasługa nie tobie, ale przypadkowi przyznaną zostanie. Lekkomyślnym jest, kto do celu dąży, do którego drogi nie ma.
Późno stają się mądrymi Frygijczycy, bo zadowalają się tylko teraźniejszością bez pamięci na przyszłość. Żadnych nieszczęść tyle obawiać się nie należy, ile tych, które najmniejszej obawy nie wzbudzały. Jak przewidziane pociski mniej, tak niespodziewane bardziej rażą.
Zbyt późnym jest lekarstwo, o którym myślimy dopiero wtedy, gdy choroba do ostateczności już doszła. Na nic się nie przyda wówczas rozpytywanie się, z jakiego powodu, jak długo trwa, o ile dolega? Wtedy jest po niewczasie, chociaż przedtem lekki środek zaradczy byłby przeszkodził złemu.
Cóż dziwnego, że upada ktoś, skoro jest ślepy, i nie widzi, czy dół, czy dobra droga, gdzie mogę stawia. Oczy mędrca w głowie są, a głupiego w nogach. Tamten na początku obmyśla środki, ten na końcu żałuje, że pobłądził. Żal późny!


7. „Jeśli błędy, jak to zwykle bywa, w innych spotykasz; uważaj je za zwierciadło, które ci pokazuje, co masz niedobrego ze siebie usunąć”.

Wszelka bliźniego czynność niech będzie dla ciebie nauką; żadnej bowiem nie ma, z której by nie można było czegoś się nauczyć. Co zasługuje na pochwałę, niech ci będzie do cnoty bodźcem; co jest naganne, niech ostrzega, abyś był od tego z daleka.
Nawet z trucizny lekarstwo przygotować umieją aptekarze; ty w podobny sposób, z pewniejszą korzyścią, uchybieniami innych się ucz. Gdzie widzisz, że inny upadł, tam ty jakby na lodzie ostrożniej stawiaj nogę.
Nauka z własnego niebezpieczeństwa drogo kosztuje; szczęśliwy, kogo obce uczą: nie tak prędko w doskonałości postąpi, kto do niej drogi na własnych błędach zechce się uczyć. Droga przez niebezpieczeństwa nie może być bez niebezpieczeństwa.
Nikt nocie, a tym mniej roztropności swej ufać nie powinien: na przykłady niech patrzy, krótsza to i bezpieczniejsza droga (Seneka); kto jej zaniedba, ten się wykolei i płochość swą strasznie przepłaci.


8. „Niech każdy sam siebie naprzód zaleci, potem inni łatwo to przyznają”.

Najlepszym sędzią sumienie twoje; ono widzi, co przed oczami innych zakryte jest; jeśli cię ono z wszelkiej winy zwolni, jeśli godnym pochwały ogłosi, łatwo znajdziesz, potwierdzenie w innych, wszyscy po jego stronie staną.
Jak niełatwo ukryć ogień, aby się jakim znakiem nie zdradził, chociażby w nieprzystępnej skrytce był schowany; albo ciepłem albo dymem daje znać o sobie: tak na próżno domowe skrywają się wady.
Ma sumienie zdrajców. Co nam się zdaje, żeśmy w sercu głęboko schowali, to twarz zdradzi i oko; pomimo twego zakazu, przedstawi się w tym teatrze wszystkim to, co byś pragnął, aby było zasłoną pokryte.
Każdy w sobie ma sprawcę pochwały lub nagany, każdy sam z siebie jest albo szczęśliwym albo nieszczęśliwym. Główną zatem niech twoją troską będzie, aby cię twoje nie oskarżało sumienie. Co dzień się pytaj o jego zdanie.

9. „Tak wszystko czynić należy, aby pożądana chwała od czynu była z daleka; takim jednak wszystko niech będzie, aby na słuszną nie zasługiwało przyganę”.

Kto za chwałą goni, jest próżnym; kto ją otrzymuje, szczęśliwym; kto na nią zasługuje, cnotliwym; ponieważ ona zależy od drugich, byłoby nierozsądnym jej się domagać: kto jej pracą, trudem, mozołem szuka, ten zawsze znajdzie. W tę stronę skieruj twoje usiłowania!
Staraj się, aby czyny twoje było złote, nie pozłacane; to jest, aby dobrymi były w istocie, nie dobrymi się tylko wydawały; wartość niech mają, nie kupują: ani oko, ani sąd drugich dać jej nie może. Wszystko swoje ze sobą nosisz.
Diament nic na swej cenie nie traci, chociaż nie znający się na nim mało go ceni; tyle wart, ile waży, własną swoją wartością dosyć bogaty. Ten według mnie godzien jest pochwały, kto wszystko na sobie samym zakłada.
Krytyki oczu uniknąć nie możemy, przywłaszczają one sobie sąd nad wszystkimi. Tak przeto robić potrzeba wobec drugich, aby się nic przed oczy nie nawijało, coby wykończonym i doskonałym nie było. Bardziej ciężko grzeszy, kto wobec innych grzeszy.

10. „Pierwej dobrze poznaj osobę, nim zawrzesz z nią przyjaźń”.

Kto się nie chce utopić, najpierw wodę zgłębia, nim siebie lub rzeczy swoje jej powierzy. Dla bezpieczeństwa, lepiej jest kijem sobie drogę torować, aby zamiast pożądanego schronienia, nie znaleźć grobu. Ileż zgubnych wirów nie kryje się pod spokojnymi na pozór wodami?
Żadnej nie ma rzeki nad ludzkie serce głębszej, kryje się tu bardzo wiele, i nie ma tak przenikliwego oka, które by wszystko dojrzeć mogło; na próżno tu okna szukał Momus (Satyryk). Spodziewał się znaleźć, ale nadzieja się nie ziściła. Niezgłębione jest serce człowieka.
Sztuka jednak sztukę pokonuje, jest nawet do tajemnic serca droga, nie otwarta wprawdzie, ale przez szpary da się dojrzeć. Zdradzają się uczucia, nawet pomimo woli, z czynów wygląda dusza, jak lis z jamy, gdy sądzi, że nań nie patrzą.
Drogą rzeczą jest przyjaciel, ostrożnie jednak wybieraj, nim wybierzesz, abyś zamiast diamentu szkła nie dostał; ten sam wygląd obydwu, lecz o ile rzadszym jest diament, o tyle droższym od szkła. Jeśli masz mieć przyjaciela, to niech będzie najlepszy.


11. „Ach! Ileż nie tylko na swobodzie, ale i na powadze i na szacunku traci, kto podarunki przyjmuje”.

Gdy chwata żery ryba, sama się łapie i przez szkodliwą zamianę więcej traci, niż zyskuje; dostawszy robaka, gubi siebie. Nie lepsze jest położenie chciwego: dostaje podarunek, a lepszą część siebie, niezależność, swobodą, sprzedaje.
Jest to lichego charakteru znamieniem na podarunki czyhać. Tylko najemnik nic bez zysku nie robi, ale człowiek szlachetniej myślący nigdy się tak do rzeczy ziemskich nie przywiązuje, aby użyteczne przedkładał na dobre.
Smutne to bardzo, jeśli z rzeczy duchownych zysk się ciągnie, i to się zamienia na podnietę do chciwości, co miało być narzędziem do jej wykorzenienia. Zdarza się jednak, iż blask złota tak zaślepia, że nawet rzeczy wieczne zmusza do służenia znikomym.
Jeśli za twą pracę odbierasz tu zapłatę, nie masz się czego spodziewać w przyszłości. Za drobnostkę pozbywasz się niezmierności. Nie jest to zyskać, ale stracić, za rzecz cień wziąć.

12. „Ani w uniesieniu, ani w rozdrażnieniu wielkim nic stanowić nie należy, ale gdy się człowiek uspokoi, to zrobić, co rozsądek każe, nie to, co namiętność radzi”.

Z rozwagą wszystko robić należy, co się wykonuje bez niej, to bardzo często jest powodem żalu albo wielkiej szkody. Rozwagą, zastanowieniem, różnimy się od zwierząt.
Śpieszyć się i błądzić, całkiem pokrewne są sobie czynności: niejeden pobłądził, dlatego iż z pośpiechem to lub owo wykonał. Postanowienie bez namysłu, o ile z jednej strony łatwe, o tyle z drugiej nie bardzo pożyteczne. Złym doradcą jest pośpiech, nic nie doradzi umiarkowanego.
Jeśli dobrze zastanawiać się należy, gdy idzie o jakie sprawy ziemskie; to o ileż bardziej potrzebne jest zastanowienie, rozwaga, narada, gdy idzie o duszę, o wieczność; gdzie o błąd łatwiej, a o naprawę trudniej.
Wiele uczy nawet sam czas. Czekaj, często zwłoka da radę, jakiej zaledwie od najmędrszego mógłbyś się spodziewać. Zwlekaj z czynem, co zrobisz, tego odwołać nie można.


13. „Tak się urabiać winien człowiek wewnętrznie, aby to wyrobienie ujawniało się na zewnętrz”.

Zewnętrzne człowieka ułożenie, jeśli od wewnętrznego, jakby od korzenia nie pochodzi, bliższe jest obłudy, niż skromności; ani na nazwę cnoty nie zasługuje, ani stałości rękojmi nie daje.
Jak kółka w zegarku, przy pomocy których zegarek idzie, ujawniają się na zewnętrz wskazówką; jak z jej uchu wnosimy o dobrym lub złym urządzeniu tych kółek; tak podobnież natura wskazała nam sposób poznawania ludzi.
Wewnętrzny duszy pokój nam samym, zewnętrzny innym pomaga; prawdziwie dobrym jest dopiero wtedy, gdy się jeden z drugim połączy; bo z tego połączenia, prócz zadowolenia w sumieniu, następuje nadto publiczne zbudowanie.
Skarb, dopóki się ukrywa, mało jest użyteczny; wewnętrzny pokój, dopóki sam w sobie jest, tobie, nie innym pomaga; zewnętrzny innym, nie tobie; jeśli się jedne na drugim zasadza, jeden z drugiego wypływa, tobie i innym, zarówno jeden jak i drugi jest pożyteczny.

14. „Zabierający się do poprawy świata, niech od siebie samego rozpocznie; inaczej praca jego daremna”.

Tak było i tak zawsze będzie: mamy pieczę o rzeczach zbytecznych, a nie troszczymy się o rzeczy niezbędnie potrzebne. Skoro chcesz innych ze wszystkich błędów uwolnić, to uczyń siebie ideałem, po czym, jeśli będzie doskonały, bezpiecznie się zabierzesz do poprawy świata.
Gdybyśmy dziesiątą część troski, jaką poświęcamy innym, dla siebie obracali, jak żebyśmy lepszymi byli! Ale że ją obracamy dla innych i obracamy głównie, mały wewnątrz postęp, na zewnątrz żaden. Tyle tylko doskonałości na innych przelewamy, ile jej sami posiadamy.
Chcesz uczyć innych? Żyj przykładnie; tym uczy, czym chcesz, aby się stali; sam się stań pierwej pilnym uczniem, potem spodziewaj się tego samego po innych. W obce tylko żniwo sierp zapuszczać, to znaczy wiele żąć, ale nic do stodoły nie chować, pracować, ale bez pożytku.
Owszem, jeśli ze słowami rozmijają się czyny; to nie tylko nie oddziaływasz korzystnie na słuchaczy, ale im szkodzisz bardzo, bo gdy rzeczy tyloma wysławionej pochwałami sam nie wykonujesz, już jakby jej niemożebności dowodzisz.

15. Jeśli upadek bliźniego jest zbyt widoczny i wymówić się nie daje, natenczas winę składaj nie tak na upadłego, jak raczej na gwałtowność pokusy, pod której naciskiem ty byś może podobnie, albo gorzej nawet upadł”.

Należy ubolewać nad chorym, nie natrząsać się z niego, bo nie wiesz jaki ciebie los czeka: dzień dzisiejszy przeszedł szczęśliwie, ale jutrzejszy może być bardzo straszny; dopóki żyjemy, dopóty się za bezpiecznych mieć nie możemy.
Każdy upadek bliźniego niech będzie napomnieniem dla ciebie. Nie natrząsaj się, nie rozbudzaj w sobie ku upadłemu wstrętu; ale ucz się jak masz postępować sam, abyś podobnemu nie uległ losowi. Niejeden bardzo później żałował, że z takiej przestrogi nie korzystał. Własny jego upadek i to upadek ciężki był karą za lekceważenie danej mu przestrogi.
Gdy pies mocno uderzony jęczy, lew się lęka; ani na twej niewinności przeszłej, ani na twym postanowieniu nie polegaj, abyś się z bojaźni popadnięcia w grzech zupełnie wyzuł; byłaby to zarozumiałość. Jeśli gwiazdy z nieba spadają, to cóż mówić o głowniach? Upadki innych niech dla ciebie będą przestrogami.
Kto cię cudzych mów i czynów postanowił sędzią? Na jakiej zasadzie urząd sędziego sobie przywłaszczasz? Więcej teraz jest tłumaczy niż autorów, więcej sędziów niż winnych: chyba że do ich liczby włączymy samych sędziów, na których kary domaga się pogwałcona miłość bliźniego.


16. „Przy sprawowaniu drugich zbawienia potrzebna jest powaga, ale taka, która nie ma nic wspólnego z ową próżną powagą świata”.

Co innego jest duma, a co innego powaga; dumę wytwarza często nauka, szlachectwo, godność i inne dary natury; powagę nadaje życie nieposzlakowane, cnota; o ile ta dla dusz zbawienia jest pożyteczna, o tyle tamta szkodliwa.
Ani wielkiej nauki, ani wysokiej godności, ani bogactw do powagi nie potrzeba; mieć ją można bez tego wszystkiego. Całym jej bogactwem jest cnota, niskie człowieka o sobie trzymanie.
Duma raczej przeraża, niż pociąga; raczej od siebie odpycha, niż sobie zjednywa. Bez pozyskania serca, wszelki wysiłek daremny; nie przekonasz, dopóki serca sobie nie zyskasz.
Kark nieugięty, czoło surowe, są cechami wroga, nie przyjaciela; umysł się im bardziej sprzeciwia, niż poddaje. Nie ma pewniejszego sposobu do zdobycia serc ludzkich, nad robienie im ustępstw. Pociągającej pokorze otworzą skrytości, które by przed pychą jak najszczelniej zamknęły.

17. „Od wszelkiego uporu dalekim bądź, ale przy rzeczy dobrze rozpoczętej mocno stój; i dla błahego powodu jej nie opuszczaj”.

Wytrwałość w dobrym jest chwalebna, ale ganić nie należy, jeśli się ktoś ku lepszemu skłania. Odstąpienie od błędu nie jest lekkością, ale oznaką że w umyśle naszym zmiana nastąpiła, żeśmy się pomiarkowali i na inny tor weszli.
Byłby bardzo zarozumiałym, owszem bardzo nierozsądnym, kto by bez względu na to jaki zamiar powziął, tak przy nim stał, iżby raczej wolał błąd wymawiać, niż zamiar swój zmienić.
Kto kiedy tak przenikliwym był, aby utrzymywał, że ani jemu samemu, ani drugim nie zdarzy się nigdy pomyśleć coś lepszego, nad to co raz postanowił. Przypuszczać, że nikogo nad nas nie ma mędrszego, ani roztropniejszego jest głupotą niesłychaną. Mędrzec stosownie do potrzeby zmienia swoje zdanie.
Niezmiernie trudny jest stosunek z człowiekiem takim, który ani na przedstawione mu powody nie zważa, ani rady od kogo innego pochodzącej nie przyjmuje. Im kto jest mędrszy, tym dla rozsądku bywa powolniejszy.

18. „Niewiele na tym zależy, gdy światu niedbale służysz, ale to jest nieznośnym, gdy Bogu niedbale służysz”.

Niedbałe służenie Panu wzgardą jest, nie czcią, na karę, nie na nagrodę zasługuje. Tym bowiem sposobem pokazujemy, e o ile nam przy wykonywaniu jakiej rzeczy przybyło niedbalstwa, o tyle ubyło szacunku dla Pana.
Możność służenia Bogu uważać się winno za łaskę niezwykłą, tym jej Bóg udziela, których przeznaczył do szczęśliwej wieczności; jeśli się ozięble względem tej łaski zachowujesz, na jej utratę się narażasz – kto daru nie ceni, ten zasługuje, aby mu był odjęty.
Świat sługi swe dymem, Bóg niebem nagradza; za tak nierówną nagrodę, pomiędzy spełnianiem jednej i drugiej służby, właściwy winien być przedział. Wstyd, że my się bardziej ubiegamy o chwilowe, niż o wieczne nagrody.
O nic tyle się troszczyć nie powinniśmy, ile o cnotę; nic bardziej tej troski nie utrudnia, jak troska o wszystko. Zaniechanie wszystkiego zerwanie ze wszystkim, nie tylko występkiem nie jest, ale i chlubą być może. Zaniedbanie się zaś w cnocie, rozbrat z cnotą, niczym się nie da wymówić. Jest hańbą!

19. „Mało by kto swoje wady wszechstronnie poznał, gdyby mu Bóg nie dopomógł”.

Najgorsze jest położenie chorego, gdy choroby, której najbardziej podlega, która mu najsilniej zagraża, nie czuje. Jak dobrym jest znakiem, gdy chory za chorego się ma; tak również jest dobrym i bardzo pocieszającym, gdy upadły swoje upadki widzi. Obydwaj o wyleczeniu myślą i obydwaj nadzieję wyleczenia się mają.
Wrodzoną jest nam ślepota. Jak swej twarzy nikt nie widzi, tak i swych wad: bywają one tak subtelne, tak na pozór nieznaczne, iż nawet oko bystrzejsze z trudnością je od cnoty rozróżnia.
Niewiele ma zdolności, kto swych wad nie umie wymówić, jest to sztuka, o której malcy bez nauczyciela wiedzą. Czego nie zdołają wymówić, to umieją upozorować, dodaniem pięknych nazw, zręcznym rzuceniem zasłony, innym rzeczy przedstawieniem.
Miłość własna wielką w świecie odgrywa rolę, i taką skazę na oczach robi, że wszystko co własnym jest, świętym się wydaje. Łatwo by się usunęły wady, ale że się kryją, że ich nie znamy, przeto coraz głębiej zapuszczają korzenie.

20. „Pasterzom dusz nic bardziej nie potrzeba nad Ducha Świętego, aby podczas gdy się zajmują zbawieniem drugich, swego własnego nie narazili na niebezpieczeństwo”.

Wielu z pasterzy nie pożytku owiec, ale mleka i wełny z nich szukają; nie ażeby one wiecznie żyły, ale żeby sami do czasu żyli, zabiegają. Czym się tacy różnią od kupców, czym od najemników? – niech dochodzi, kto jest mądry.
Aby z ołtarza żył, kto ołtarzowi służy, nie ma w tym nic zdrożnego; ale żeby ołtarza używał na podsycenie pychy, na rozdmuchiwanie próżności, na podtrzymywanie występków, jest to rzecz przerażająca, znaczy tyle, co trwonienie dziedzictwa Chrystusowego, dopuszczenie się największej jaka być może zbrodni.
O owce, nie o Ducha się troszczyć, jest to i siebie zgubić i ich nie zbawić. Niewiele jest nawróceń, bo niewiele jest dobrych pasterzy, co słowami budują, to rękami niszczą, więcej dają zgorszenia, niż zbudowania.
Powołanie do zajmowania się dusz zbawieniem należy brać pod pilną uwagę; jeśli się ktoś do tej sprawy zabiera dla kawałka chleba, dla sutych dochodów, dla zwolnienia się od pracy, ten o ciele myśli, ciało zabezpiecza, ale duszę na zgubę skazuje. W ten sposób ślepi stają się wodzami ślepych, i tak razem zmierzają do przepaści!

21. „Nie chcę i chcę w jednym i tym samym domu nie mieszkają”.

W świątyni pokoju burzyciele miejsca mieć nie mogą; z woli pochodzi, cokolwiek pokój narusza; gdzie wola góruje, tam ciągła wojna; nie masz nawet nadziei pokoju, dopóki jej w karby nie weźmiesz.
Pomiędzy tymi rzeczami, których się masz wyrzec, wola pierwszeństwo trzyma; jeśli przy niej pozostaniesz, Chrystusa nie osiągniesz, ani dla ciebie, ani dla zgromadzenia, nie masz od niej większego nieprzyjaciela; jeśli się z nią rozstaniesz, już po trudności wszelkiej.
Niczego nie chcieć, przed niczym się nie wzdrygać, szczęście stanowi; kto do tego przyszedł, ten się wszystkich trosk pozbył. Wyższym jest nad obawę, nic mu się smutnego, nic przykrego przydarzyć nie może. Tak w niebie święci żyją, żadnych żądz, żadnych obaw nie znają, oto niebo przed niebem!
Nie ma pewniejszej do nieba drogi, nad drogę bez woli; gdy się jej pozbędziesz, każdy twój czyn, ruch każdy, przynosi ci zasługę. Ile zrobisz kroków, o tyle stopni zbliżysz się do nieba. Nie idzie się w ten sposób, ale biegnie do nieba.

22. „Jeśli ciało pod pozorem zdrowia uskarża się na przykrość, o zupełnym zwolnieniu od niej myśleć nie należy, ale tylko o zamienieniu na inną podobną”.

Zmysłowość jest podstępną jak lis, dla uchylenia się od przykrości zmyśla chorobę. Ważny mi powód, jeśli miłość własna wydaje wyrok; usunie się umartwienie, ożyje zmysłowość, ale  nią ożyją i występki.
Kto dla Boga opuszcza wszystko, ten tyle zdrowia nie waży, aby się ze szkodą duszy obawiał pewnych pozornych dlań niebezpieczeństw. chyba żeby chciał przydusić cnotę, a dać pierwszeństwo zmysłowości.
O zdrowie twoje idzie, nie o tuszę. Są umartwień rodzaje takie, które dla zdrowia żadnym nie grożą niebezpieczeństwem; przykrość przecież sprawiają i zasługi przyczyniają.
Ci co się zbytnio o ciało troszczą, co je pielęgnują, prędzej umierają; ci co się hartują, co do niewygód nawykają, dłużej żyją; dogadzanie osłabia i koniec przyśpiesza. Ile występków, tyle dla ciała katów, ile cnót, tyle do życia podpór. Jeśli chcesz długi żyć, zamiłuj cnotę.

23. „Z osobami świeckimi lepiej jest z rana o rzeczach zbawienia mówić, a po południu o rzeczach doczesnych”.

Jutrzenka nie tylko poezji, ale i pobożności sprzyja; złota godzina, nic ją nie mąci, nic nie rozrywa, naukę łatwiej przyjmuje i silniej zatrzymuje. Pierwsza chwila pierwszym sprawom słusznie się należy.
Walka przeciw żądzom z rana jest łatwiejszą, ma się do czynienia z samą tylko wolą; po południu nieprzyjaciół zjawia się więcej, wino i pokarmy ciału mocy dodają. Lenistwo i pożądliwość swoje robią. Któż tak sprzymierzonym wrogom podoła?
Jakże człowiek jest innym w rannej i popołudniowej porze! Z rana baranek, po południu lew; z rana oddycha pobożnością, po południu zuchwalstwem. Namiętności wzmagają się wskutek pokarmu, wierzga osioł suto odżywiony.
Z rana należy umysł przysposabiać i przeciw wszelkim pokusom uzbrajać; aby w ciągu dnia, jeśli jaka zaraza wionie, znalazło się w pogotowiu do jej umorzenia lekarstwo. Jeśli z rana do boju wojsko ustawisz, nieprzyjaciela lękać się nie potrzebujesz.

24. „Jeśli co samo z siebie złem nie jest, tego dla lada nadużycia, jakie się przydarzy, usuwać nie należy, bo inaczej zamykałaby się droga do wielkiego wzrostu chwały Bożej”.

Nic nie ma tak świętego, czego by zły na złe użyć nie mógł, albo przypadkiem, albo ze złości; jak nie ma kwiatu, z którego by pająk nie ssał trucizny. Ale zatem nie idzie, ażeby kwiat dla pająka, a rzecz święta dla nadużycia wartość swoją traciła i zaraz się znosić miała.
Niewinne są stworzenia, które o winy oskarżamy; nie one, ale złe ich użycie pogrąża nas w występki. I wino dobrem jest i miecz, chociaż tego na drugich, a tamtego na własną zgubę użyć możesz.
Gdyby kto wszystkiego złego przyczyny pousuwać chciał, musiałby pousuwać wszystko, gdyż wszystkiego na jedną lub drugą stronę użyć, albo nadużyć możemy. Cóż świętszym jest nad Pismo Święte? A ileż ze złego zrozumienia Pisma powstało herezji?
Nic wszechstronnie nie jest doskonałe. Wszystkie stworzenia podlegają wadom; te z nich za najlepsze uważać należy, które tych wad mają najmniej. I słońce cień rzuca, ale czyż dlatego ma być usunięte z firmamentu?

25. W duszpasterstwie więcej znaczy uncja świętości przy dobrym zdrowiu ciała, niż wysoka świętość przy uncji zdrowia”.

Pomiędzy ascetą i apostołem wielka zachodzi różnica; pierwszy, chociaż chory, powinności swej zadość czyni; drugi, jeśli chory, nawet w części jej nie spełnia. Obowiązek pierwszego jest cały wewnątrz, drugiego na zewnątrz.
Czym miecz bez rękojeści, tym gorliwość bez sił; uskutecznienie tego, co zamierzamy, w obu razach jest niemożliwe. Wielki umysł bez zdrowia ciała, jest ciałem bez rąk; kłopot sprawia, ale obowiązku nie pełni.
Zdrowie ciebie zachowuje, ale innym pomaga; jak nie dla siebie, ale dla innych żyjesz; tak nie dla siebie, ale dla innych zdrowie pielęgnujesz, bez którego nie będziesz apostołem, chociaż byś był wielkim świętym.
Tak jednak dbaj o zdrowie, abyś nie szkodził świętości. Często nic tyle nie szkodzi świętości, ile zbytnia troska o zdrowie, pod której pozorem żyją wady, osłaniają się namiętności. Takie zdrowie nie wspiera gorliwości, ale ją niweczy.

26. „Czy cię Bóg umieścił na świecie, abyś tu żył, jak gdyby nieba i piekła nie było, albo czy zbawienie jest rzeczą tak łatwą, iż starania nie potrzebujesz?”

Ach! Jakże mało o rzeczy wieczne dba świat, żyje, aby żyć. Wszyscy niemal żyjemy, jak byśmy nigdy umierać nie mieli, bez pamięci na przyszłość, jakby nie było żadnej kary za zbrodnie, ani żadnej nagrody za cnoty.
Występki tak światło rozumu osłabiają, a żądze tak serce nasze w swe sidła ciągną, tak gęstą mgłą umysł zasępiają, że myślenie o rzeczach wiecznych albo się nam wydaje przykre, albo niepożyteczne. Gnuśność ostatecznie nas w tym utwierdza.
Nazwie katolików, którą nosimy, obyczaje kłam zadają: zmysłowość, w której się pogrążamy, o której myślimy, równa jest z ateuszami albo zwierzętami. Natura dała nam twarz wzniesioną ku górze, abyśmy spoglądali w niebo i ciągle sobie przypominali, że tam się kiedyś znaleźć mamy; my jednak na to nie zważamy.
O jakże to smutne, jak niemądre! Może kiedyś swój błąd poznamy, może się do pokuty zabierzemy; ale pokuta późna, jakże rzadko bywa prawdziwa; odkładanie jej świadczy, że twe dotychczasowe życie chcesz przedłużyć, nie poprawić. Tak żyj, abyś tego nie żałował; tak postępuj, abyś się i umrzeć nie lękał, i żyć nie wstydził.


27. „Jeśliby zaraz umrzeć przyszło, co by się z nami stało; jaki by był nasz rachunek z dostatków, z łask tylu i towarzyszy przez nas zginąć mających”.

Nieszczęśliwy, kto wtedy dopiero o rachunku myśli, gdy już umierać potrzeba. Śmierć jak nieprzyjaciel czyha, znienacka napada; Bóg, który dzisiaj przebaczenie ofiaruje, dnia jutrzejszego nie przyrzekł (św. Augustyn).
Takie ma być życie, aby było ciągłym do śmierci przygotowaniem; nic tam nie odwlekaj, gdzie usiłowania nic nie pomogą. Nieznana nam jest ostatnia życia godzina, abyśmy każdej byli gotowi (Mt 24, 44).
O śmierci, jako o rzeczy od nas dalekiej, myślimy, gdy ona tuż za nami jest, i bez różnicy wieku zabiera nas spośród żywych, gdy się najmniej tego spodziewamy.
Kto chce dobrze umrzeć, niech teraz umierać zaczyna; wszystko niech codziennie do śmierci przygotowuje; gdzie śmierć zagraża, tam siły, zmysły, wszytko ustaje – i najgorzej wyjdziesz, jeśliś aż do tej chwili ze wszystkim zwlekał. Bóg zrządzi za karę, całkiem słusznie, aby ten kto nie chciał, gdy mógł; nie mógł, gdy zechce.

28. „Szatan, już to wyzuwa cię z bojaźni, abyś zgrzeszył; już ją wzmacnia, abyś rozpaczał, a w obu razach na twoją zgubę czyha”.

Przebiegły to szalbierz! Gdy do złego nakłoni, wielkość zbrodni powiększa, ażeby do rozpaczy przywiódł. Ma tysiące sposób szydzenia z nas.
Żeś dotychczas w niewinności żył, ciesz się, ale zbytnio sobie nie ufaj; każdy z tych co teraz goreją w piekle, był kiedyś niewinny; nie znajdowanie się przez jakiś czas w niewinności, ale wytrwanie do końca w niewinności zwalnia z obawy.
Zna się wróg piekielny na wartości duszy, skoro takie o jej pochwycenie czyni zabiegi. Gdyby cenną nie była, to by chciwości nigdy w nim nie rozbudzała. My strasznie jesteśmy gnuśni, strasznie niedbali, gdy mniej się troszczymy o zbawienie duszy, niż on ojej zgubę.
Im skarb większy, tym baczenie winno być pilniejsze. Wieczną jest dusza, niebo i piekło o jej posiadanie walczą; zarówno zbytnia bojaźń jak zbytnia ufność jest dla niej szkodliwą: trzymać się należy drogi pośredniej, tak, aby nadzieja nie była bez bojaźni, a bojaźń bez nadziei.

29. „Nigdy nie powinieneś się sprzeciwiać nikomu, czy ma słuszność, czy nie; zawsze zaś przyjąć, co się innym podoba”.

Płomień się wzmaga rozdmuchiwaniem, i tym silniejszy się staje, tym wyżej się wznosi, im mocniejsze jest dmuchanie; dopóty nie osłabnie, dopóki się wszelkiego podmuchu nie zaniecha. Milczeniem twoim usta złośnikowi zamkniesz.
Nie ząb obcy, ale własne sumienie ci dokucza; nikt cię nie obrazi, jeśli się sam nie obrazisz; jeśliś sam sobie rany nie zadał, pociski innych cię nie zranią. Wszelkie wysiłki pokonasz, jeśli umysł odpowiednio na ich przyjęcie przygotujesz.
Jest to cechą słabego umysłu, jeśli się dla lada powodu obraża; inny bardziej hartowny na to by zważał, albo by na swoją korzyść obrócił. Wszelką obrażę, jaką bywa dotknięty, albo za próbę swej cnoty poczytuje, albo jako karę za grzech znosi.
Nic łatwiejszego, jak o czymś złym od złych słyszeć; nikt im nie wierzy, chyba że ty sam, bardzo się tłumacząc, w podejrzenie się podajesz. Milcz, milczeniem zwyciężysz. Kłótnie do niczego nie prowadzą, miłość tylko naruszają, a prawdy nie wyświecają.


30. „Co w książkach trucizną jest zaprawione, to się szerzy daleko, jeśli w początkach temu nie zaradzimy”.

Nieszczęsne pióro! Tylu klęsk sprawca. Spomiędzy różnych chorób, ta jest najgorsza, która jest nieuleczalna. Co piszemy, to pozostaje, przez różne ręce przechodzi, wieki całe zatruwa, wszystkim i zawsze szkodzi.
Inne trucizny z czasem tracą siłę, ale te, które się powierzają książkom swoich nie tracą, z daleka działają, i tam się dostają, gdzie by się ich autor dostać nie mógł.
Pewne prawo dla twego pióra ustanów, aby spod niego nic nie wyszło, czym by się niewinne oko obrazić mogło, albo co by z pożytkiem czytelników było, co by ich budowało, cieszyło, w cnocie utwierdzało.
Trucizna, choćbyś ją pozłocił, szkodzi. Szukanie nauki w brudach jadem trucizny zaprawionych, może cię kształci, ale i występnym czyni. Podobne rzeczy bezkarnie się nie czytają, zło pomimo woli się wciska i zgubnie działa. Ucieczka jest tu zwycięstwem.

31. „Z ludźmi zajętymi światem nie należy od razu o sprawach duszy mówić, bo by to znaczyło wędkę bez przynęty w wodę zapuszczać”.

Drzewo mokre nie chce się palić, naprzód trzeba je wysuszyć, następnie ogrzać, i tak sposobem uczynić do przyjęcia ognie, któremu się pierwej całą siłą opierało. Podobnie trzeba się zachować i z umysłem, aby go nakłonić do tego, na co niechętnie patrzy natura.
O niczyim nawróceniu nie należy powątpiewać, co się nam zdaje niepodobne, to stanie się podobnym, bylebyśmy stosownych użyli środków. Cała rzecz na tym polega, żeby się nie zrażać, żeby nas chęć przyprowadzenia do skutku, cośmy zamierzyli, nie opuszczała.
Nagłe przemiany są dziełem Boga, nie ludzi; doświadczenie i natury uczy nas, abyśmy działali powoli, stopniowo; próbuj łaskawie, jakby podstępem, po przyjacielsku na próżność natrzeć, a wkrótce od rzeczy ziemskich ku zamiłowaniu niebieskich nakłonisz.
Jeśli się za pierwszym razem nie powiedzie, bądź cierpliwy, czekaj na czas odpowiedni. Patrz, kropla po kropli padając na kamień tworzy w nim wyżłobienie, na wskroś wydrąża, podczas gdy gwałtowny pęd wody skruszyłby go niezawodnie.