[Msza o] Naszej Pani.
Sobota [2II] – Obfitość pobożności podczas mszy ze łzami i z wzrastającą ufnością do Naszej Pani; i więcej [skłonny] ku temu, żeby nic nie posiadać, wtedy i przez cały dzień.
Niedziela [3II] – To samo; i więcej za tym, żeby nic nie posiadać, wtedy i podczas całego dnia.
[Msza o] Naszej Pani.
Poniedziałek [4 II] – To samo i inne jeszcze odczucia; i przez cały dzień [skłonny] raczej ku temu, żeby nic nie posiadać; wieczorem zaś wielkie zbliżenie serdeczne do Naszej Pani z wielką ufnością.
[Msza o] Naszej Pani.
Wtorek [5 II] – Przed mszą, w czasie i po niej obfitość pobożności i łez i ból oczu dla ich mnogości. I widziałem Matkę i Syna skłonnych łaskawie wstawiać się u Ojca. Wtedy przez cały dzień byłem mocno za tym, żeby nic nie posiadać i ku temu byłem bardziej pociągany; a po południu jakby odczucie i widzenie Naszej Pani skłonnej łaskawie do wstawiennictwa.
Środa [6 II] – Przed mszą i we mszy pobożność nie bez łez; i bardziej za tym, żeby nic nie posiadać. Potem wydało mi się z dużą jasnością albo z niezwykłą zmianą [w duszy], że posiadanie częściowe spowodowałoby zamieszanie, posiadanie zaś całkowite powodowałoby zgorszenie i przyczyniłoby się do poniżenia ubóstwa, które Bóg, Pan nasz, tak bardzo pochwala.
Msza o [Trójcy Świętej].
Czwartek [7 II] – Przed mszą wielka obfitość pobożności i łzy i przez cały dzień gorącość i szczególna pobożność; i zawsze bardziej umocniony w tym i pociągany do tego, żeby nic nie posiadać. Podczas mszy wydawało mi się, że w szczególny sposób mam dostęp do Ojca, z wielką pobożnością i poruszeniem wewnętrznym, aby go prosić, i wydawało mi się, że Pośrednicy oboje wstawiali się i był pewien znak, że ich widziałem.
[Msza] o Imieniu Jezus.
Piątek [8 II] – Po [doznaniu] szczególnej pobożności na modlitwie i łez, od przygotowania do mszy i podczas niej także wielka obfitość pobożności i łez, i hamowałem się w słowach, jak tylko mogłem, i trwałem w zamiarze, żeby niczego nie posiadać. Potem po mszy pobożność i nie bez łez; potem przez półtorej godziny albo i więcej rozważałem punkty wyboru i ofiarowałem to, co mi się wydawało bardziej właściwe na mocy racji i większej skłonności woli, a mianowicie nie mieć żadnych dochodów. Chciałem to ofiarować Ojcu przez pośrednictwo i prośby Matki i Syna. I najpierw zwróciłem się w modlitwie do niej, ażeby mię wsparła u Syna i u Ojca, potem modliłem się do Syna, ażeby wraz z Matką wsparł mię u Ojca. I poczułem w sobie, jakbym szedł lub był prowadzony przed Ojca i w tym pójściu włosy powstały mi na głowie i odczułem w całym ciele poruszenie jakby jakieś bardzo wielkie gorąco, a potem łzy i bardzo silną pobożność.
Kiedym to potem odczytywał i sądziłem, żem to dobrze napisał, znów naszła mię nowa pobożność nie bez łez w oczach; a potem nowa pobożność, gdym sobie te łaski przypomniał, które otrzymałem.
Po południu przez półtorej godziny lub więcej rozważałem znów punkty wyboru i czyniąc wybór, żeby nic nie posiadać, znalazłem pobożność i pewne podniesienie ducha i wielki spokój, bez żadnego wewnętrznego sprzeciwu przeciw nieposiadaniu czegokolwiek; i opuściło mię nawet pragnienie, aby posunąć się w wyborze tak daleko, jak to przed kilkoma dniami zamyślałem.
(Msza o Zwiastowaniu N. P. Maryi)
(Sobota [9 II] – Ostatniej nocy byłem bardzo osłabiony, bo źle spałem; przy modlitwie rano spokój umysłu i dość duża pobożność, a przy tym duchowe poruszenie z gorącością skłaniające do łez. Potem przy wstawaniu dwukrotnie straciłem świadomość na skutek osłabienia. Gdym potem chciał iść odprawiać mszę, miałem na modlitwie doznanie pobożności. Potem to samo podczas przygotowania szat [liturgicznych] z pewnym poruszeniem do łez. Podczas mszy stała pobożność i słabość; miałem też różne poruszenia duchowe ze skłonnością do łez. To samo po mszy, a zawsze z tą wolą, żeby nic nie posiadać. Przez cały dzień byłem spokojny; a choć początkowo zamyślałem dłużej zatrzymać się nad wyborem, teraz opuściło mię całkowicie to pragnienie, bo wydała mi się ta rzecz jasna, a mianowicie żeby nic nie posiadać.
[Msza] z dnia.
Niedziela [10 II] – przebiegłem [w myśli] punkty wyboru i uczyniłem ofiarowanie, żeby nic nie posiadać, z wielką pobożnością i nie bez łez, i tak samo przedtem w modlitwie zwyczajnej. Przed mszą, w czasie i po mszy znaczna pobożność i łzy, a zawsze [byłem] za tym, żeby nic nie posiadać; i byłem spokojny czyniąc to ofiarowanie, do doznawałem wielkiej jasności rozważając to. A potem pewne odczucia w stosunku do Pośredników i nie bez wizji.
Wieczorem zaś rozważając wybór o całkowitym, częściowym lub w ogóle żadnym posiadaniu ponowiłem ofiarowanie, żeby nic nie posiadać, z wielką pobożnością, w pokoju wewnętrznym, w ukojeniu duszy, z odczuciem pewności lub przeświadczenia, że jest to dobry wybór.
[Msza o] Duchu Świętym.
Poniedziałek [11 II] – W połowie zwyczajnej modlitwy, nie czyniąc wyboru, ponowiłem ofiarowanie i prosiłem Boga, Pana naszego, ażeby jego święty Majestat przyjął uczynioną ofiarę; przy tym znaczna pobożność i łzy. Następnie krótko potem rozmawiając z Duchem Świętym [z zamiarem] odprawienia mszy o nim, wydało mi się, że widzę go albo odczuwam z tą samą pobożnością i ze łzami, w gęstej jasności albo w kolorze płomienia ognistego, w sposób niezwykły; a w tym wszystkim umacniał się we mnie wybór.
Potem jednak chcąc rozważyć i wnikać głębiej w punkty wyboru i zdecydowany to uczynić, i podejmując racje [za i przeciw], które miałem spisane, ażeby się nad nimi zastanowić, modliłem się do Naszej Pani, potem do Syna i do Ojca, ażeby mi dali Ducha swojego do rozważenia i rozeznania, chociaż mówiłem jak o rzeczy już dokonanej. Odczuwałem dużo pobożności i miałem oświecenia z niejaką jasnością widzenia. Usiadłem i zacząłem rozważać jakby ogólnie o całkowitym posiadaniu, o częściowym lub o zupełnym nieposiadaniu, ale odeszło mię pragnienie, aby rozważać jakieś racje, natomiast nachodziły mię różne oświecenia, a mianowicie najpierw jak Syn wysłał Apostołów w ubóstwie na głoszenie [Ewangelii] i jak następnie Duch Święty umocnił ich dając im swą moc i dar języków; tak więc Ojciec i Syn posyłając Ducha Świętego [sprawili], że wszystkie trzy Osoby Boskie razem potwierdziły tę i taką misję.
Wtedy naszła mię większa jeszcze pobożność a opuściła mię całkowicie chęć do dalszego rozważania tej sprawy. Wśród łez i łkania padłszy na kolana uczyniłem ofiarowanie Ojcu, żeby nic nie posiadać; a tyle łez płynęło mi po twarzy i tyle było łkań, kiedym to ofiarowanie czynił i potem też, że prawie nie mogłem wstać z ziemi z powodu tych łkań i łez pobożności i z powodu łaski, którą otrzymałem. W końcu wstałem, a gdym już wstał, pozostała mi nadal pobożność i łkania. A przyszło to na mię, kiedym czynił to ofiarowanie, żeby nic nie posiadać. I uważałem to ofiarowanie za uznane, potwierdzone itd.
Następnie chwilę potem, gdym się przechadzał i przypominałem sobie to, co się stało, nowe poruszenie wewnętrzne do pobożności do łez. Znów po chwili, kiedym miał iść odprawiać mszę i kiedym się krótko pomodlił, naszła mię silna pobożność i łzy i odczułem albo widziałem w pewien sposób Ducha Świętego jakby [na znak], że wybór był dokonany; żadnej zaś z dwóch innych Osób Boskich nie mogłem widzieć ani odczuć.
Potem w kaplicy przed mszą i w czasie mszy obfitość pobożności i łez. Potem wielki spokój i pewność duszy jak u człowieka zmęczonego, który odpoczywa wielkim odpocznieniem, tak iż dalej już nie szukałem, ani nie chciałem szukać, uważając tę sprawę za skończoną; chyba tylko żeby jeszcze podziękować, i z nabożeństwa do Ojca i we mszy o Trójcy, wedle tego, com przedtem postanowił, żeby odprawić mszę we wtorek rano.