Myśli św. Ignacego na październik

1. „Jeśli w rozstrzygnięciu jakiej rzeczy znajdujecie trudność, jeśli się wahacie i na jedną i na drugą stronę; przez posłuszeństwo, do którego się należy uciec, kładźcie niepewności koniec i uspokajajcie się tym sposobem”. 

Jak strzelec odpowiednim narzędziem, tak ty zdaniem zwierzchnika pomaga sobie, jeśli się z celem nie chcesz minąć. Zawikłana doskonałości droga jest; jeśli cię posłuszeństwo, jakby nić Ariadny, po niej nie poprowadzi, to prędzej zbłądzisz, niż szczęśliwie do końca dojdziesz.

Przy wyniosłej i ciasnej ścieżce, jaką jest ta, która prowadzi do nieba, na prawo i lewo znajdują się przepaście. Szczęśliwi ci, których posłuszeństwo, jakby za rękę prowadzi! Ono swoich uchroni i od upadku i od wszelkiego innego niebezpieczeństwa.

Ci, co chcą być bardzo świętymi, często nader ciężko błądzą, to znaczy, że na wyniosłym miejscu o zawrót głowy nie trudno. Tu, kto pod swoim, nie pod zwierzchnika kierunkiem idzie, nieraz bardzo nisko upada. Drżyjcie stopy.

Na co się przyda pruć morza i wiatrom wystawiać się na pośmiewisko? Do portu nie dotrzesz, jeśli według polarnej gwiazdy okrętem nie pokierujesz. Własny twój sąd błędnym jest ognikiem – zwodzi.

 

2. „Gdy się wiele ciężarów nad siły gromadzi, ostrogi się tylko sposobią, nie wędzidło na konia nieoswojonego i nieujeżdżonego”. 

Nie gorliwość to, ale płochość przedsiębrać coś nad siły; pierwej trzeba spróbować, co barki umieść mogą, nim się do niesienia ciężaru zabierzemy: ugną się albo i całkiem skruszą, jeśliby chciały nieść więcej, niż mogą.

Jednym wysiłkiem zbytecznym człowiek się podrywa, choroby nabawia. Co to za świętość, komu się podoba, jeśli się raz wytężymy, aby przez całe życie nic albo bardzo mało robić? Przy umiarkowaniu trwałość. Rób mało, abyś wiele i długo mógł robić.

Bóg, któremu się staramy podobać, cały myślą i rozumem jest; płocha i nierozważna pobożność nie może mu się podobać. O ile przekracza miarę, o tyle traci na zasłudze. Gdy zbyt wre młode wino, rozrywa beczkę; nieumiarkowana gorliwość niszczy ciało.

Ten jest zbytniej gorliwości owoc, iż raz wysiliwszy się zanadto i wyczerpawszy, potem do niczego niezdolna. Struny bardzo wyciągnięte pękają: zdrowie nasze nie jest żelazne, łatwo się nadwyręża.

 

3. „Wiele robicie samą chęcią podjęcia pracy dla zbawienia dusz”. 

W rzeczach wielkich i świętych nawet chęci, jeśli są, bardzo powinny być cenione, zwłaszcza wtedy, gdy wykonanie dzieła nie zależy od woli chcącego. Jakże szczęśliwi jesteśmy, skoro samą myślą, samą gotowością podjęcia pracy bogacimy się w zasługi!

Więcej Bóg cieszy się naszą chęcią, niż wykonaniem, bardziej naszą wolą, niż rzeczą samą; stosownie do tamtej, nie do tej nagrodę nam przeznacza.

Jeśli nie masz sposobności pozyskiwania dusz niebu, to miej chęć, żyw pragnienia; nigdy i nigdzie, ani miejsce, ani czas tego cię nie pozbawi. Tym sposobem nawet maluczcy wyjść na Apostołów mogą.

Gdyby chciwcy samą wolą mogli złoto gromadzić, jakież by bogactwa w krótkim czasie nagromadzili! Wstyd nam, wstyd nam, wstyd wielki, jeśli w gromadzeniu skarbów wiecznych jesteśmy leniwszymi! Bóg zważa na chęci, na pragnienia.

 

4. „Tak do zrozumienia jak i pozyskania darów Ducha Świętego, życie przykładne o wiele jest lepsze od nauki”.

 Słabymi są i niewiele znaczącymi nauki, owoców duchownych nie wydają, bezsilnymi są i martwymi, jeśli życia i rześkości z ducha nie nabiorą. Doczesną korzyść przynoszą, ale gdy idzie o wieczną, próżna nadzieja.

Ach! Jakże błądzimy, uczonych szukamy, gdzie by szukać należało pobożnych, dlatego tak rzadki i prawie niewidzialny dla dusz pożytek, że za wiele przyznajemy nauce. Tego tylko poważamy, tego cenimy, który się niepospolitą nauką zaleca.

Tymczasem nieraz się zdarza, że ktoś głęboko myśli, widzą i zdolnościami celuje, wymowny jest, biegły we wszystkim i przebiegły, ale do nawracania dusz całkiem niesposobny.

Dzielniej nad miecz obosieczny przenika duszę Duch Święty (Żydów 3,12), potężniej nad piorun usuwa wszelkie zawady pobożność; dokąd chce, tam się dostaje, co chce, wyjednywa – cuda czyni.

 

5. „Sposób dopomagania bliźniemu bywa różny, ale uskutecznia się także dobrymi chęciami i modlitwami”. 

Gdzie nie mogą ręce, tam sięgają chęci, te żadną zaporą, żadną przestrzenią, żadną czasu trudnością powstrzymać się nie dają od zamierzonego celu. Przestrzeń, której by nogi z powodu przepaści nie podołały, chęci przebiegną w momencie.

Jeśli do odległych, zamorskich krajów dostać się nie możesz, to nie uskarżaj się tak bardzo, sposobem łatwiejszym, chęciami drogę odbywaj, wiele wkrótce i bez wielkiego trudu zasług sobie zgromadzisz.

Aby jednak chęci nie były czczymi, dodawaj im wagi modlitwą gorącą, aby, skoro sam nie możesz, Bóg dał innym łaskę zyskiwania dusz czynem. W ten sposób wiele bardziej twojej pobożności, niż trudom tamtych zawdzięczać będziesz swoje nawrócenie.

Chęci jednak opieszałe, mdłe, owocu nie przynoszą, wieńca się za nie nie spodziewaj; co innego chwilowa zachcianka, a co innego silna wola: pierwsza jest przemijająca, druga stałym miłowaniem. O tę drugą się staraj, chęci twoje, zamiary, pragnienia do tej drugiej ponoś.

 

6. „Idźcie i świat zapalcie cały”. 

Jeśli mniejsza, niż w ogniu, jest Apostoła gorącość, to nie wystarczy, aby zlodowaciałe ludzkiej serca rozgrzała. Na roztopienie żużla, na skierowanie żelaznych sercu ku dobremu, potrzeba ognia, łagodniejszym środkom nie ustąpi zło zastarzałe.

Prędko robi się zimno, gdzie nie ma ognia. Wytrwałości w oczyszczaniu świata potrzeba, jeśli na niej zbywa, w brakach pozostanie, do dawnych nowe z dniem każdym przybywać będą. A skądże się weźmie takie ciepło, jeśli w domowym ognisku nie żywimy ognia?

Świeci ogień i grzeje: podobne są obowiązki Apostoła; dwojakim mianowicie sposobem poprawiać należy świat, przepowiadaniem słowa i okazywaniem czynu. Kuleje gorliwość, jeśli jednego z nich nie dostaje.

Cały świat w złu jest pogrążony, dotąd goreje, jak Sodoma, i nie inaczej ten ogień się zagasi, tylko innym ogniem, ale silniejszym. Gdzie złość ludzka bardzo wezbrała, tam niech twoja troskliwość będzie szczególną, niech się stara wszelkimi siłami o wykorzenienie złego.

 

7. „Na kim ciąży taki obowiązek służenia Bogu, jak na was, z tego służby i pracy zwykłej Bóg nie jest zadowolony”. 

Kto się do wielu rzeczy zobowiązał, ten lada czym swej powinności zbyć nie może; dopóty będzie w długu, dopóki nie spłaci aż do ostatniego szelążka. Za wielkie dary wielkiej oczekuje się wdzięczności.

Kogo Boża łaska na wysokim umieściła stanowisku, to zobowiązała go tym samym do wielkich czynów. Innych małą ofiarą Bóg się zadowala, nawet kubek zimnej wody nie zostawi bez nagrody (Mt 10,42), ale od ciebie oczekuje ofiary sto razy większej.

Kto chce być naśladowcą Chrystusa, ten słabymi wysiłkami i małymi krokami wielkich jego śladów nie zapełni. Tak doskonały pod każdym względem oryginał, poprawnego w kopii wymaga pędzla, jeśli zamiast obrazu nie chcesz przedstawić jakiejś mazaniny.

Miejsca świętość, środków dostatek, łask obfitość, pobożnych, wśród których żyjesz przykłady, są tyloma dla ciebie bodźcami, do wielkich czynów cię zachęcającymi. Wstydź się swej gnuśności.


 

8. „Na jakież niebezpieczeństwo naraża się zbawienie i niewinność w tych na pozór małych burzach, które już to dostatków i bogactw, już zaszczytów i chwały, już rozkoszy chciwy wicher wznieca”. 

Nieszczęśliwi ci ludzie! Jak ryby na wędkę, tak oni powabem jakiej rzeczy miłej ujęci, łupem się stają i podczas gdy się łudzą rozkoszą nader krótką, dostają się sami w pułapkę, naraz wolność, radość i spokój tracąc.

Kto się cieszy, o tym mówią, że jest zadowolony, ponieważ wtedy cieszy się wola, kiedy ma co chce, to jest, co sobie życzy. Wszystko, prócz Boga, jest małostką wielką, nie zapełnia naszej duszy, a jednak ją męczy.

Niech ginie to, co na niebezpieczeństwo narazić może duszę; niech raczej samo przepadnie, niżby miało nam zgotować przepaść. Któż by za bagatelę tak wielką wyrządzał sobie szkodę; nikt roztropny za dym zniszczenia, za wiatr, zguby sobie nie nabywa.

Chociażby się rozszerzały, chociażby nadymały te małostki, które ludzie nazwą, dóbr zaszczycają; wszystko niczym, jeśli na uwadze mamy sumienie, które wtedy tylko jest spokojne i szczęśliwe, gdy czuje, że Bóg się nań nie gniewa. Reszta nie zadawala, ale strachem przejmuje.

 

9. „Słusznie mieć należy nadzieję, że razem z duchownymi i materialne dobra znacznie się wzmogą”. 

Hojnym jest nader Bóg, nieprzyjaciołom wiele daje, przyjaciołom udziela nierównie więcej. Bardzo żyzną rolą jest prawica jego, gdy jej co z twego powierzysz, odda ci z naddatkiem setnym.

Kto większe daje rzeczy, ten mniejszym nie odmówi. Dary, które duszy, które nieba dotyczą, prawdziwymi darami są; doczesne do błahostek się liczą, że jednak są potrzebne, Bóg nie pozwala, aby nam na nich zbywało.

Oddanych swej służbie Bóg nie jako sługi, ale jako drogie dzieci pieczą swą otacza; jak dobra matka o swym niemowlęciu nie zapomina, tak tym bardziej Bóg nie pozbawi swej pomocy tych, które za swoje przyznał.

Opatrzność jego pamięta o wszystkich, zwierzęta i ptactwo dostatnie żywi, odziewa lilie i róże, swoich nawet na puszczy z wielką hojnością karmi (Mk 8,8). Daj pokój zbytnim zabiegom o rzeczy doczesne, zabiega o to, co jest Bożego, a o reszcie pomyśli Wszechmogący.

 

10. „Wybrał was Bóg, aby duszy waszej błahe i znikome rzeczy ludzkie nie usidliły, i aby serca waszego, zwróciwszy je ku sobie, nie opanowały”. 

Do niebezpieczeństw, przed którymi się niegdyś szlachetnie cofnąłeś, po cichu, pragnieniem myślą nie wracaj. I teraz omylny, niebezpieczeństw i zdrad pełny jest świat, jak był, gdyś nim wzgardził.

Goreje jeszcze złym ogniem Sodoma, szkaradną woń smoły i siarki roznosi daleko, nawet okiem się nie zwracaj w tę stronę, z której przedtem nie tylko twe stopy, ale ducha wycofałeś. Zwracanie się jest bardzo niebezpieczne.

Że, wyższy nad rzeczy ziemskie, pogardziłeś nimi, że miłość swoją od znikomych ku wiecznym zwróciłeś, dzieło to nie natury, ale łaski. Biada! Jeśli mu przygotowujesz książeczkę rozwodową. Żyje i żyć będzie Bóg, któremu siebie i co twoje poświęciłeś.

Manną cię karmi niebo, czemu za czosnkiem i cebulą wzdychasz? Pewny to znak popsutego żołądka, zdrowymi pokarmami gardzić, a pożądać szkodliwych. Jeśli się za garnkami z mięsem oglądasz, strzeż się, abyś razem z nimi zgniliźnie nie uległ.

 

11. „Czystość w miarę, bez wyszukania, jest chwalebną, świadczy o porządku w duszy; ale czystość przesadna, w chęci spodobania się, jest naganną”. 

Chęć podobania się ludziom, jak z jednej strony jest nader powszechną, tak z drugiej nader śmieszną. Starają się jedni, żeby ich widziano, jaka stąd korzyść? Drudzy usiłują podobać się, jaki z tego pożytek?

Nierozsądkiem jest poświęcać czas na upiększenie ciała, który poświęcony być winien na pozyskanie wieczności. Układanie włosów, pilne przestrzeganie mody, zważanie na każdą drobnostkę w ubiorze, aby się przedstawiała powabnie; jakież to marne zajęcie!

Gdybyśmy się tak starali o ozdobę i czystość duszy, gdybyśmy taką pałali żądzą podobania się raczej oczom Boskim niż ludzkim. Ach! Jak byśmy się prędko stali i jak wielkimi świętymi.

Zbytnia troska o czystość ciała powoduje brud duszy, jak twarz powabna jest sidłem na oczy, skałą zgorszenia, ruiną dla niewinnych, tak czystość przesadna, wyszukana bardziej cię piekłu zaleci niż człowiekowi.

 

12. „Kto szczerym okiem w niebo spogląda, ten lepiej widzi ciemność rzeczy ziemskich, bo jakkolwiek mają one pewien pozór światła, ale to przy blasku nieba niknie całkiem”. 

Światło większe pochłania mniejsze, gwiazdy są, gdy słońce świeci, ale ich nie widać, jako mniejsze, nikną wobec większego, tak wszelka ozdoba i rozkosz, jeśli je ma ziemia, porównane z niebem, zdają się być niczym. W niebo kazała nam spoglądać natura, aby nas nauczyła, że wszystko co nie jest niebem, na naszą uwagę nie zasługuje. Jakże błądzi, kto się sercem do ziemi wiąże! Co jest dla Boga, to się kroplą miodu, albo odrobiną błota nie zadowoli.

Widok nagrody czyni niebacznymi na rany szermierzy, to samo w nas sprawia widok nieba; wieczna nas tam korona czeka, lecz nie dla leniwców zgotowana, nie w podarunku, ale za zasługę ma się nam dostać.

W niebo spojrzyj, tam ojczyzna, do której dążysz, ale nie przez niebo ziemskie do wiecznego droga. Ci co w wygodach swe dni pędzą, na niebo niech nie rachują; nadziei im ono nie zapewnia.

 

13. „Pomiędzy pobożnym i światowym człowiekiem ta jest różnica: pierwszy wstrzymuje się od ziemskich a obfituje w duchowne pociechy; drugi, raduje się na zewnątrz, a cierpi wewnętrznie”. 

Nie chcę pociechy, po której następuje niesmak, zgnębienie; wolę smutek, za którym idzie wieczna radość. Niech się cieszy, kto chce; niech pędzi w rozkoszach dni swoje. Uciechy te serca nie zadowolą.

Jeśli chcesz, aby uciechy światowe nie urągały tobie, to szydź z nich i na kształt piłki daleko odrzucaj od siebie; bardzo wielu one nieszczęśliwymi uczyniły. Najprawdziwszej, najtrwalszej pociechy doznasz wtedy, gdy tamtymi pogardzisz.

Pobożny i bezbożny mogą jednakową na twarzy okazać radość, ale w sercu takiej nieć nie mogą: pierwszego sumienie niebem jest, wieczny tak pokój bez obawy; dusza drugiego, jak morze wzburzone, zawsze w niepokoju i strachu.

Jedna róża ileż ma cierni! Jest ona obrazem pociech światowych: chwilowa rozkosz tysiączne za sobą pociąga gorycze. Nie ma lepszej rozkoszy nad odmawianie sobie rozkoszy.

 

14. „Kto sam zły, ten innych łatwo podejrzewa; podobnie jak kto cierpi na zawrót głowy, to sądzi, że wszystko się kręci; nie żeby tak było, ale że mu się tak zdaje, z powodu choroby, której podlega”. 

W ciemnościach chodzi, kto się podejrzeniami zajmuje; myśli, że widzi, a tu ciemność oczy mu zasłania. Najgorszymi oceniaczami są ci, którzy według siebie wszystkich oceniają, i sami przed sobą kłamią, fałszywym mniemaniem się powodując.

Kto prędko wierzy, ten prędko się myli. Cóż dziwnego, że tyle razy pobłądzili ci, którzy na podejrzeniach swój sąd opierali? Nic naturalniejszego jak w ciemnościach utykać, zataczać się – upaść.

Wskutek słusznej pomsty Bożej, kto kogo o jaki występek posądza, tegoż winę na siebie ściąga – jest to kara odwetu. Najgorzej sądzą o drugich tacy, którzy w sobie samych nic nie znajdują dobrego.

Siebie zaniedbują, a w postępowanie drugich wglądają; staranie, które by powinni poświęcić na usunięcie swych wad, oni poświęcają na roztrząsanie urojonych wad obcych; z własną szkodą w cudze żniwo swój sierp zapuszczają.

 

15. „Oderwany od ciała członek, ani ruchu, ani czucia, ani jakiegokolwiek ożywienia od ciała swego nie otrzymuje”. 

Dopóty przynosi owoce i jest we czci latorośl, dopóki jedno stanowi ze szczepem; jeśli się odetnie, już się do niczego nie nadaje, chyba na ogień. W oderwaniu od szczepu nie ma życia, nie ma siły, nie wydaje owocu.

Nie od latorośli, ale od szczepu płodność zależy; latorośl podtrzymuje grona, ale szczep je wydaje i żywi. Kto się od grona wiernych wyłącza, ten się boskiego błogosławieństwa pozbawia, które nie jednostce, ale dla całej rzeszy jest przeznaczone.

Jak członek w ciele zwichnięty albo złamany, sobie i innym ból sprawia, tak wyłączający się od wiernych, sobie i innym szkodzi. Cóż dziwnego, że w takim razie odcięcie chirurgowie radzą?

Puścić krew, to nie znaczy zmarnować, ale owszem dobrze zrobić, jeśli puszczeniem usuwa się szkodliwa, aby nie skaziła pozostałej, od której zdrowie i moc całego ciała zależy. To przede wszystkim potrzeba leczyć, co jest z dobrem całego ciała, nie pojedynczego człowieka.

 

 

16. „Pomiędzy szczęściem ziemskim, a krzyżem Chrystusa ta jest różnica, że tamto po skosztowaniu niesmak budzi; a ten w miarę jak jest poznawany, tym większe pragnienie wznieca”. 

Nawet gorzkie rzeczy można tak przyprawić, żeby nie tylko były pożyteczne, ale nadto, żeby smakowały i ku sobie ciągnęły. Któż by uwierzył, gdyby historia nie zapewniała, że świętemu Wawrzyńcowi płomienie wydawały się różami.

Takie lub inne przyjęcie jakiej rzeczy zależy od nas: pszczoła nawet z gorzkiej dzięcieliny umie miód zrobić, z najtwardszego drzewa, przy pomocy odpowiedniego przyrządu, wydostają się pożywne soki. Co tam działa sztuka, to w nas zdziała łaska.

Ucząc się cierpieć, zapominamy o biedzie; kochając krzyż, więcej stąd mamy pociech, niż ktoś ze swoich rozkoszy. Tak, roża ze swoich cierni jest rada, kto inny uważałby je za karę dla siebie, ona je miłuje jako stróży swej piękności. Tak czyżyk wśród ostu swe śpiewy wywodzi.

I nie należy to do tajemnic, rzeczy ciężkie znosić nie ciężko: jeśli zło jest przyszłe, nie potrzeba przed czasem się dręczyć; jeśli przeszłe, to już przeminęło; jeśli obecne, myślmy że wkrótce przeminie. Tak, stosownie do naszej myśli, do naszego usposobienia, wzrasta lub się zmniejsza ból, cięższym lub lżejszym wydaje się krzyż, który niesiemy.

 

17. „Wymówki ciała zawsze należy mieć w podejrzeniu, gdyż ciało zwykle od trudów stroni, zastawiając się sił osłabieniem”. 

Złym doradcą jest zmysłowość, bardzo na swoją stronę ciągnie, jeśli jedna przyczyna nie wystarcza, tysiące ma w pogotowiu, którymi o pobłażanie dla siebie kołacze, trudności, niewygód unika, jeśli nie może wszystkich, to przynajmniej znaczniejszych.

Wzgląd na zdrowie jest ze wszech miar słuszny, zasługuje, żeby był uszanowany, ale jakże często pod tym zdrowiem miękkość, lenistwo, dogadzania namiętnościom, i inne przeróżne występki kryją się, jakby pod jaką zasłoną.

Nie wie ciało, co jest z jego dobrem. Obecność odczuwa, na przyszłość nie zważa; jaką szkodę z dogadzania sobie odniesie, nie widzi, bo o wszystkim według pożądliwości, nie według rozsądku nawykło sądzić. Inaczej z czasem osądzi.

W miarę cierpień otrzyma chwałę, kara niewielkim się trudem nabywa, ale zaszczytna korona wielkim. Niech teraz źle będzie, ażeby w wieczności było dobrze. Łatwo się złe znosi, jeśli obfita za to czeka nagroda.

 

18. „Czarownikiem jest miłość własna; oczy naszej duszy często oczarowuje, abyśmy uważali za niemożliwe, co we właściwym świetle przedstawione, nie tylko jest możliwe, ale i konieczne”. 

Źle będzie leczył lekarz, jeśli za zdaniem chorego pójdzie; gorzej jeśli za jego pożądaniem. Niechaj boli, byleby pomogło, nie potrzeba żałować ani żelaza, ani ognia; niechaj jęczy, niechaj się rzuca chory, byle zadawane mu rany do zdrowia prowadziły.

Poczciwa to katownia, co ból chwilowy zdrowiem, jako nieoszacowanym skarbem nagradza. Nie ma gorszej łaskawości nad pobłażanie choremu, dla jego zguby, to jest, nad odejmowanie mu środka wyzdrowienia.

Wielką niemocą jest miłość własna, rzadko na sobie samej się ogranicza, często bywa innych wad rodzicielką i kierowniczką, gdy jej schlebiamy, wiele nieszczęść sobie gotujemy, i dopóty się od nich nie uwolnimy, dopóki miłości własnej w sobie nie umorzymy.

Co ona uważa do zniesienia za niemożliwe, to wprawa pokazuje, że jest znośne, nawyknienie że możliwe, łaska że nawet przyjemne. Tych przeto doradców nad nią przenosić należy.

 

19. „Tak wielką jest objętość Bożej pociechy, że jej słodycz nie tylko na duszę, ale i na ciało spływa”. 

W zamiłowaniu cnoty nie tylko dusza, ale i ciało Bożej podlega woli: stąd hojna ręka Boża tyle w nagrodę udziela pociech, że nimi nie tylko napawa się dusza, ale i ciało w trudach biorące udział.

Pociechy ciała, jakie świat ofiaruje, są brudne i chwilowe; pociechy, jakich niebo dostarcza, są czyste i trwałe. Nader mądre i roztropnie robi, kto te nabywa kosztem tamtych.

Z wielu względów winniśmy Bogu to wszystko, co czynimy. Jakaż niesłychana jego hojność, gdy za usługi, których by mógł od nas słusznie wymagać, płaci, nawet na tej ziemi.

Przedsmak nieba daje nam Bóg, abyśmy pociechami, których tu doznajemy, zachęcani, umiłowali i wzdychali za wiecznymi. Jakże słodko tak hojnemu Panu służyć!

 

20. „Gdy przedmiot miłości jest nieskończony, zawsze w miłowaniu postępować i doskonalić się można”. 

Inne uczucia zmienne są, koniec mają; sama miłość jest nieśmiertelna, końca nie zna; przedmiot, ku któremu się zwraca, jest nieskończony, żeby więc ten ogień płonął, wciąż materiału dostarcza i nigdy dostarczać nie przestanie.

Chętnie miłujemy, co chcemy; nie możemy jednak czegoś nie miłować; nienawiści możemy się pozbyć, ale miłości całkiem pozbyć się nie możemy; zawsze musimy czegoś chcieć. Miłość więc sama pokazuje, że jest stworzoną do miłowania nieskończonego dobra.

Inne uczucia z czasem siłę tracą, starzeją się: sama tylko miłość niezmordowana, nigdy nie słabnie, zmęczenia nie zna, zrodzona do nieśmiertelności. Im dłużej trwa, tym bardziej wzrasta, i gdy wieczność innym uczuciom koniec kładzie, ona silniejszą się staje.

Od zmęczenia i gnuśności natura zwolniła miłość, do ciągłego użytku ją stworzyła, dni swobodnych odmówiła, i żebyśmy kiedykolwiek dosyć jej mieli, nie chciała. Miłując w miłości wzrastając, szczęśliwi będziemy.

 

21. „Miłośnik dobrowolnego ubóstwa niech się statuą niejako stanie, aby z takim samym usposobieniem przyjmował siermięgę, z jakim przyjąłby bisior lub purpurę”. 

Ludzka pożądliwość nigdy się nie zasyci, koniec jej jest wszędzie i początek wszędzie, po wielu są inne, po innych wszystkie; po wszystkich, jeszcze nie zbywa na pragnieniach, na zachceniach. Nigdy nie mówi: dosyć. Zwierzę nienasycone!

Złe, które się nam od natury dostaje, łaska poprawia; gdy tak nas uspasabia, abyśmy nie tylko małym się zadawalali, ale i niedostatek rzeczy niezbędnych chętnie znosili.

A więc nie bez ratunku jest ubóstwo; czego nie dokażą inne sposoby, dokaże wola wyrobiona, to jest, wola bez żądzy, bez chciwości. Małym jest to, co wystarcza, czemuż o wiele zabiegamy?

Jaka cię suknia odziewa? Jaki kapelusz głowę nakrywa? – Co na tym zależy? – Tamta, jeśli nagość osłania, ten, jeśli od słońca albo deszczu chroni, spełniły obowiązek, reszta zbywa, nie daje ozdoby, ale zabiera.

 

22. „Gdy się do cnoty przykładacie, już tym samym o zbawieniu bliźniego myślicie”. 

Najlepiej się czasu używa, gdy go się właściwie używa. Gdy nadchodzą żniwa, użyć go należy na żniwa; ale żeby żniwa poszły dobrze, potrzeba ochoty; gdy jej nie ma, to niewiele zrobimy.

Duch nadaje życie tym czynnościom, które dotyczą wewnętrznego pożytku bliźniego; bez ducha praca jest nieskuteczną; o uszy się obija, ale do serca przeniknąć nie zdoła głos, który wymową tyko, nie duchem jest ożywiony.

Jak najlepsza armata nic nie zrobi bez ognia, tak najzdolniejszy człowiek nic bez Ducha; wszelkie tu przygotowania, wysiłki i trudy pozostaną daremne.

Żadne Apostolstwo tyle pożytku nie przynosi, ile to, które siły swej gorliwości zwraca najprzód do siebie; nikt dla siebie od ciebie nie jest bliższym; świętość, którą chcesz widzieć w innych, pierwej przedstaw na sobie.

 

23. „Sprawiedliwemu nawet przeciwnego losu pociski są pożyteczne, szkodząc pomagają, podobnie jak gdyby grad z kosztownych kamieni postrącał liście w winnicy, a natomiast wzbogacił ją sobą, to jest, skarbem o wiele lepszym”. 

Cokolwiek się nam przykrego wydarza, to się nie z przypadku wydarza, nie z ludzkiej zazdrości albo nienawiści, z woli miłującego nas Boga, dla naszego dobra. Los nic a nic tu nie wypływa, tylko sam Bóg.

Bardzo nam to pomaga, na co jako na przykrość utyskujemy. Choroba ciała leczy duszę, któreż większe dobro? Dosyć czyni za grzechy, do Boga prowadzi, grzeszyć nie pozwala; byśmy mogli sami coś lepszego wybrać? Co szkodzi, to leczy.

Obojętne są wszystkie rzeczy, jakimi chcesz, takimi je czynisz. Nieszczęście nikogo nie zawodzi, takim jest, za jakie się uważa: jeśli coś poczytujesz dla siebie za nieszczęście, prawdziwie nieszczęśliwym będziesz; jak tylko sąd swój zmienisz, zaraz się szczęśliwym uczujesz.

Zadowolenie we wszystkim znajdzie, kto się z rzeczami obejść umie, ale to ten tylko zdoła, kto za popędem cnoty, nie natury pójdzie. Mogą trucizny, czemużby przeciwności nie mogły leczyć?

 

24. „O mój Boże, najwyższe dobro! Jakim sposobem mnie tak strasznego grzesznika znosisz?”. 

Żadne brudy, jakie dotąd świat miał, nie sprawiają takiej odrazy, jaką sprawia dusza grzesznika. Żadna toaleta nie jest tak brudem skalana, jak jest skalane sumienie, gdy na nim grzech ciąży.

Na próżno ciało odziewasz bisiorem i purpurą, czczym jest zapach pomady, którym napawasz włosy, daremnie twarz powlekasz bielidłem; jeśli się brzydota w duszy kryje to jest grobem ozdobionym zewnątrz a pełnym zgnilizny wewnątrz (Mt 23,27).

Dusza! Obraz Boży, boskiej natury uczestniczka (II P 1,4), niegdyś nieba dziedziczka; teraz wskutek zbrodni, staje się potworem, jakiego nie ma i Afryka, głownią piekła, szatana niewolnikiem, strachem dla Aniołów, obrzydliwością dla Boga!

I to z jakiego powodu? – Oto dla chwili rozkoszy, dla szczypty dymu. O ludzie! Miłujcie niewinnej duszy piękność, ozdoby córki królewskiej nie zbywajcie za takie brudy! (Ps 44,14).

 

25. „Miłośnik doskonałości tak winien w pokorę obfitować, jak lampa w olej; niech go napełnia, niech się objawia na zewnątrz, i w którąkolwiek stronę się obróci, niech nią świeci”. 

Bez głębokiej pokory i pokoju wewnątrz nie ma i przykładu na zewnątrz; pokorze i pokój towarzyszy i dobry przykład, człowiek pokorny i sam szczęśliwy i drugich uszczęśliwia.

Wszelka burza, jaka się czy to w domu, czy poza domem pojawia, z pychy powstaje; niespokojne zło! Nie zna ani końca, ani miary. Stłum pychę, wykorzeniaj ją, a ze sobą i z innymi stałe zawrzesz przymierze.

Jeśli pycha twoja porażkę poniosła, jeśli godności jakiej nie otrzymałeś, myśl, że chociaż nie masz, czego pragnąłeś, masz jednak to, czego pragnąć winieneś. Zawrót by ci sprawiła godność, ów zaszczyt, o którym myślałeś, przyprawiłby cię o zgubę.

Jakże byśmy szczęśliwi byli, gdybyśmy z losu naszego zadowoleni pragnienia swoje na wodzy trzymali: wielu, ażeby być szczęśliwymi, dobrowolnie odrzucili te zaszczyty, za którymi ty tak gonisz. O dym się ubiegasz, i o nic więcej.

 

26. „Jeśli w sobie widzisz jakie łaski Boga, myśl, że to złoto i drogie kamienie, którymi trupa dobroć Boga łaskawie powlekła”. 

Im liczniejsze i większe są dary Boga, tym silniejsza pobudka do pokory. Biedniejszy ten, który więcej winien; większy ciężar dźwiga, kto więcej otrzymał. Pieczy twojej zostały powierzone te dary, które posiadasz, zażądają z nich od ciebie rachunku.

Jakie stróż skarbu starania, takie i ty rozwinąć winieneś, owszem większe; dla niego dosyć, jeśli nic ze skarbu nie uroni, dla ciebie to nie wystarcza, musisz coś przyrobić, jakiś z talentu zysk wyciągnąć. Patrz, jakie ci ciężary przybywają z darami Boga.

Pień chociażby pięknym płaszczem był odziany, złotem ozdobiony, od złota błyszczał, pniem pozostanie: tak mało ma stąd powodu do pysznienia się, jak osioł, który skarb dźwiga.

Jeśli jakie dary, czy to natury, czy łaski posiadasz, to nie są twoje; dane tobie zostały z góry, lada chwila mogą ci być odjęte. Co masz, czego byś nie wziął, a jeśliś wziął czemu się chełpisz, jakobyś nie wziął? (1 Kor 4,7). Tylko wrona głupio się w cudzych piórach lubuje.

 

27. „Lepiej nie żyć, niż żyć dla próżności”. 

Jeśli dusza, która zgrzeszyła, jest dla Boga umarłą, to życie takie raczej śmiercią niż życiem nazwać należy. Nie tylko to ciało jest trupem, które spoczywa w grobie, ale i to w którym dusza jeszcze przebywa, ale wskutek grzechu straciła Bożą łaskę.

Kto dla Boga nie żyje, ten głosu rozumu nie słucha; kto troskę o duszę uważa za rzecz małej wagi, tego ja życie uważam za gorsze od śmierci; gdyby umarł to by Boga nie obrażał, sobie by nie szkodził, bliźniego by nie gorszył.

Bóg dobrodziejstwo wyświadcza, gdy wskutek jakiej choroby życie prędzej odbiera, bo tym sposobem odejmuje możność grzeszenia i możność zwiększenia sobie kar w piekle. Kto nie chce dobrze czynić, gdy może, temu łaskę robimy, gdy mu do czynienia źle drogę zagradzamy.

Śmierć nie jest tak złą, jak wielu sądzi; zbrodniarze przenosili ją często nad tortury sumienia, aby karę odnieśli, na którą zasłużyli i którą wycierpieć musieli.

 

28. „Chociażby rozum coś uważał za prawdziwe i za tym obstawał, jednak w wielu razach, kiedy nam ktoś prawdę jasno przedstawi i ta gwałtu rozumowi nie zadaje, należy ciężarem woli raczej na tę stronę się przechylić, niż na tamtą”. 

Niekiedy oku choremu zdaje się, że jasno widzi, żadnej wątpliwości nie przypuszcza, a jednak się myli, i zdrowemu raczej niż sobie zaufać powinno; z sądem bywa to samo, często lepiej jest zdać się na sąd obcy.

Zły to trybunał, gdzie sędzia i winny jedną są osobą; na zdaniu własnym nigdy zbytnio polegać nie należy: wtedy zaś najmniej, gdy albo sprawa nasza, albo słuszność zdania nie dość jasno się przedstawiają.

Nikt nie jest tak przezornym, nikt tak pewnym siebie, aby nie mógł błądzić; więcej widzą oczy, niż oko; naukę i zdolności nie zawsze można uważać za wyrocznię, czasami człowiek prosty lepiej rzecz rozstrzyga.

Władza rozumu jest konieczną, tak jednak rozkazowi woli ma być podległa, aby gdy swój błąd spostrzeże, za skinieniem woli iść się nie wahała.

 

29. „Jeśli idzie o pokój duszy, to go nie zazna ten, który w sobie nosi przyczynę niepokoju i zamieszania”. 

Nic na świecie nie ma lepszego nad niewinne sumienie: żadna wolność nie jest tak wielką, jak nielękanie się niczego; ten ją osiągnie, kto się siebie nie lęka. Kogo nie obwinia sumienie, ten się żadnego sędziego nie obawia.

Jak dla złego sumienia nie ma znikąd pociechy; tak dla dobrego znikąd zgryzoty. Trudno tam o pokój, gdzie się ściera wiele sprzecznych uczuć.

Nasza niestanowczość, nasze chwianie się codzienne stąd pochodzi, że nas dzisiaj to bawi, co wczoraj mieliśmy w obrzydzeniu, że nam się dzisiaj to podoba, co wczoraj nas raziło. Jak okręt burzą miotany, tak umysł namiętnościom podległy, zawsze się waha, zawsze z bałwanami ściera.

Radość w nas się rodzi, dary losu lub natury nie w naszej są mocy, ani do smutku, ani o radości prawdziwej pochopu z nich brać nie można, bo zmianie podlegają. Pokój stały, niezamącony, rodzi się z niewinnego sumienia, z pokoju duszy.

 

30. „Szczodrobliwość Boga, zysk, którego się dla niej zrzekamy, obficie nam nagradza”. 

Co innego jest wydawać się, a co innego być bogatym; nie kieszeń, ale duch o bogactwie stanowi; niemniemanie, ale sumienie bogatym czyni, nie obcy sąd, ale własny. Ten jest bogaty, kto ma dosyć.

Kto ma wiele córek na wydaniu, ten chociażby największe posiadał dochody, uważa się za biednego; jakże będzie bogatym, kto mnóstwo żywi żądz, a nawet dla jednej z nich świat nie starczy?

Nie ten jest ubogim, kto nie ma, ale ten kto potrzebuje; nie każdy potrzebuje, który nie ma, ale ten kto pożąda, kto pragnie. Jeśli żądzom popuścisz cugle, to chociażbyś opływał w bogactwa, biednym będziesz; jeśli je powstrzymasz, to chociażby ci na czym zbywało, będziesz miał dosyć.

Ani się skurczyła, ani wyczerpała ręka Pańska, nie tylko rzeczy koniecznych dotąd swoim dostarczał, ale aż do sytości, nawet na puszczy kilka tysięcy nakarmił (Mk 8,9).

 

31. „Byleby wam nie zbywało na pokorze, na cichości, to dobroć Boża z pewnością wam swej pomocy nie odmówi”. 

Złości nigdy złością nie pokonamy, należy ją pokonywać dobrocią. I chociażby złe złem, jak klin klinem można było usunąć, lepiej jednak tę chwałę zostawić cnocie, aby usunęła ona.

Nieraz czego nie mogła siła, tego dokazała cichość; i nie ma dzielniejszej do przekonania wymowy nad cierpliwość: ta złe i złych zwycięża, zuchwałość uśmierza.

Czym jest strawienie pokarmów dla zdrowia ciała, tym cichość, łagodność dla publicznego pokoju. Przy jej pomocy człowiek wszelkie zło zamienia na swoje dobro.

Dwojakie jest łagodności dobrodziejstwo: zmniejsza szkody ciała, a zwiększa dobra duszy. Dwojakie również jest dobrodziejstwo pokoju: powodu do obrazy nie daje i danego nie przyjmuje; ale i dwojaka nagroda: Bogu jest miły i ludziom.